,,Love will remember"
Miłość to rzadki kwiat. Wyrasta tylko czasami. Miliony ludzi żyją w błędnym przekonaniu, że go posiedli. Wierzą, że kochają, ale jest to tylko ich przekonanie.
Miłość jest unikalnym kwiatem. Zdarza się tylko
niekiedy. Jest unikalna, ponieważ przytrafia się tylko wtedy, gdy nie ma
strachu, nigdy wcześniej. Oznacza to, że miłość może przydarzyć się tylko
osobie głęboko uduchowionej, religijnej. Seks jest możliwy dla wszystkich.
Znajomość jest możliwa dla wszystkich. Miłość nie.
Kiedy się nie boisz, nie masz niczego do ukrycia,
wtedy możesz być otwarty, możesz usunąć wszystkie granice. A potem zaproś drugą
osobę, aby poznała twoje wnętrze.
Dwoje ludzi posmakowało właśnie takiej miłości. Tej
jedynej, prawdziwej, która nie oczekuje niczego w zamian
A wszystko zaczęło się z pozoru prozaicznie. Poznali
się jak tysiące osób na tej planecie. Nic nie wskazywało na to, że połączy ich
jakiekolwiek uczucie.
Był to kolejny słoneczny, wakacyjny dzień. Wysoka
szatynka chodziła właśnie po swojej ulubionej galerii handlowej. Dziewczyna jak
setki innych. Niewyróżniająca się niczym specjalnym. Ubrana w krótkie
niebieskie szorty, zwiewną podkoszulkę na ramiączkach. Przez ramię miała
przewieszoną torebkę należącą do firmy Louis Vuitton. A w swojej lewej
dłoni trzymała swojego białego iPhon'a. Promienie słońca wdzierały się do
środka budynku przez przeźroczysty dach i odbijały się od szybki jej telefonu
przez co lekko raziło ją w oczy. Zbliżało się południe, więc w galerii panował
coraz większy tłok. Przedzierała się przez ludzi chcą dojść do swojego celu. W
pewnym momencie poczuła silny ból lewego ramienia. Przymrużyła na chwilę oczy i
wylądowała plackiem na ziemi. Szybko podniosła głowę chcąc ujrzeć sprawcę bólu
jej ręki i tyłka.
Szatyn o brązowych oczach spoglądał właśnie ze
zdziwioną miną na dziewczyną siedzącą na ziemi.
-Może byś patrzyła jak łazisz?! Nie jesteś sama na tym
świecie!-mówił i patrzył na jej coraz bardziej rozłoszczoną minę.
-Ja mam patrzyć jak chodzę?! To ty mnie popchnąłeś i jeszcze
masz do mnie pretensje!-krzyknęła, podniosła się ziemi i otrzepała się ze
śmietek-Idiota!-powiedziała jeszcze do chłopaka, który dalej stał w miejscu i
przyglądał się dziewczynie, która już odchodziła.
Stał jak zaklęty i w dalszym ciągu spoglądał na
dziewczyną, która znikała w tłumie ludzi. Dopiero teraz dotarły do niego słowa,
które wypowiedział do czarującej dziewczyny. Chodź widział ją kilka minut to
wiedział, że tak łatwo o niej nie zapomni. Czuł jeszcze woń jej pięknych
perfum. Widział jej rozwiane włosy i niesforne kosmyki opadające jej na
drobniutką twarzyczkę. Była kimś więcej niż tylko kolejną napotkaną dziewczyną.
Była tym niezwykłym promyczkiem nadającym sens życiu. Już teraz wiedział, że
nie może jej pozwolić odejść. Szybko zaczął biec w kierunku w którym znikała za
tłumem ludzi. Po chwili ją zauważył i szybko do niej podbieg.
-Poczekaj!-lekko zdyszany staną przed
dziewczyną-Przepraszam. Nie powinienem się tak zachowywać. Po prostu się
zamyśliłem.
-Dobrze. Nic wielkiego się nie stało-powiedziała i
chciała wyminąć chłopaka, ale chwycił ja za nadgarstek.
-Emm masz może jakieś plany na popołudnie?-spytał
nieśmiało dalej trzymając szatynkę.
-Nie nie mam, ale....-chciała coś powiedzieć, ale jej
przerwał.
-W takim razie zapraszam cię na spacer-oznajmił z
lekkim uśmiechem.
-Mam iść gdzieś z chłopakiem, którego w ogóle nie znam
i jeszcze przez którego zaliczyłam bolesne spotkanie z ziemią?!
-I właśnie teraz masz okazje żeby mnie poznać i nie
będę ci już obcy. To co ty na to?-uśmiechną się do niej zalotnie.
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i wpatrywała się w
jego brązowe oczka z małymi iskierkami.
Nie wiedziała czemu, ale nie potrafiła mu odmówić.
Nawet się trochę zawstydziła co nie zdarzało się jej przy chłopakach. Czyżby
miał się okazać kimś więcej niż tylko kolejnym napotkanym chłopakiem?!
Dokładnie przyglądała się jego twarzy. Chciała
dostrzec każdy najmniejszy szczegół. Lekkie dołeczki gdy się uśmiecha. Długie
czarne rzęsy. Włosy lekko postawione na żelu a w promieniach słońca świeciły
jak złoto. Uśmiechnęła się do niego.
-Dobrze, czemu nie-oznajmiła.
-Zatem może zaczniemy od początku. Jestem Leon.
-Violetta-delikatnie uścisnęli sobie dłonie i ruszyli
do wyjścia..
Spacerowali po pięknym parku. Od razu znaleźli wspólny
język i świetnie czuli się w swoim towarzystwie.
Z dnia na dzień stali się przyjaciółmi. Rozumieli się
bez słów. Czas spędzony razem nigdy nie był zmarnowany. Kiedy tylko się
spotykali od razu na ich twarzach gościł uśmiech.
Łączyła ich silna więź, ale na początku żadne z nich
nie mogło stwierdzić czy jest to przyjaźń czy może niesamowita miłość, która z
dnia na dzień stawała się silniejsza.
Po pewnym czasie obydwoje pragnęli mieć kogoś kto
będzie tulił i kochał, kto będzie blisko, kto zatrzyma się choć
na chwilę przy nas, kto pomoże się pozbierać, gdy wszystko
będzie się rozpadać. I uświadomili sobie, że przy sobie tak się właśnie
czują.
Nadszedł kolejny sierpniowy dzień. Wyjątkowo ciepły i
słoneczny. I to właśnie dziś szatynka umówiła się z Leonem w parku. Mieli się
wybrać na spacer po okolicy. Uśmiechnięta od ucha do ucha szła w wyznaczone
miejsce. Gdy tylko zobaczyła obiekt swoich westchnień poczuła przyjemne ciepło
wypełniające ją od środka. Wiedziała, że już długo nie będzie dała rady ukrywać
swoich uczuć do chłopaka, ale boi się, że to wyznanie może zniszczyć ich
przyjaźń.
-Hej-przywitała się nieśmiało.
-Hej-uśmiechną się do niej i cmokną w
policzek-Idziemy?-spytał a dziewczyna lekko kiwnęła głową. Spacerowali po
parku. Śmiali się i rozmawiali, ale jednak nie było tak jak zawsze. Szatyn był
bardzo skrępowany. Widać było, że się czymś denerwuje.
-Leon wszystko w porządku?
-Tak, znaczy się bo ja muszę ci coś powiedzieć-chłopak
staną na przeciwko niej, ujął jej dłonie i popatrzył prosto w jej piwne
oczy-Pamiętasz dzień w którym się poznaliśmy?-Violetta lekko przytaknęła-Gdy
tylko cię zobaczyłem wiedziałem, że nie będziesz mi obojętna. Jesteś niezwykła.
Nigdy nie poznałem takiej dziewczyny i na pewno już nie poznam. Teraz wiem, że
nie mogę już bez ciebie żyć. Wiem, że przy tobie mogę wszystko i nie dla mnie
żadnych ograniczeń. Może dla ciebie jestem tylko przyjacielem, ale ty dla mnie
jesteś kimś więcej, znacznie więcej.....zakochałem się w tobie i tego nie
zmienię-chłopak spuścił wzrok. Nie wiedział jaka będzie reakcja dziewczyny.
Natomiast Violetta nie mogła w to wszystko uwierzyć. Chłopak w którym skrycie
się podkochiwała właśnie wyznał jej miłość. W tym momencie była najszczęśliwszą
osobą na świecie. Ze łzami w oczach rzuciła się mu na szyję. Leon na początku
był trochę zdezorientowany bo nie spodziewał się takiej reakcji szatynki,
ale szybko odwzajemnił uścisk.
-Kocham cię-wyszeptała mu na ucho a chłopak się
uśmiechną i jeszcze mocnej przytulił do siebie dziewczynę.
-Ja też cię kocham-powiedział i delikatnie odsuną się od
dziewczyny przez co mógł zobaczyć jej zaszklone oczka i piękny uśmiech na
twarzy.
W tym momencie przestał się dla nich liczyć cały
świat. Byli tylko oni w swojej własnej bajce. Chyba żadne z nich nie
przypuszczało, że to wszystko się tak potoczy, ale zdecydowanie szczęśliwie.
W tym momencie oboje pragnęli tego samego. Powoli się
do siebie zbliżali, stykali się nosami. Czuli na twarzy swoje oddech. Zaczęły
dzielić ich milimetry. Największe milimetry w ich życiu. Aż w końcu złączyli
swoje usta w delikatnym i czułym pocałunku. Teraz czuli się jakby wirowali w
powietrzu. w swojej własnej magicznej krainie.
Od tej chwili stali się nierozłączalni. Wszystko
robili wspólnie. Razem się uczyli, śmiali, nudzili a nawet jedli. Razem
przeżywali radosne i te smutne chwile. Przeżywali wzloty i upadki, ale to
jeszcze bardziej umacniało ich w swojej miłości. Mimo, że mieli dopiero te
naście lat byli pewni, że to jest ta jedyna miłość na całe życie i nic tego nie
zmieni.....
A jednak życie nie zawsze pisze kolorowe scenariusze.
Ta wiadomość wywróciła życie Violetty do góry nogami. Nie mogła uwierzyć, że to
się tak z kończy.
-Nie to nie możliwe. Leon proszę cię powiedz, że to
nie prawda!-mówiła przez łzy.
-Przykro mi, ale muszę wyjechać-powiedział z bólem w
sercu.
-Na ile?!-spytała przerażona.
-Może na zawsze-odpowiedział najciszej jak umiał
-Co?!-krzyknęła-Od jakiego czasu wiedziałeś, że
wyjeżdżasz?
-Od 3 miesięcy-powiedział i spuścił głowę.
-Wiedziałeś od 3 miesięcy, że wyjeżdżasz a mówisz mi
to dzień przed wylotem?!
-Przepraszam. Ja po prostu nie chciałem żebyś się
cierpiała. Chciałem te ostatnie miesiące spędzić z tobą bez żadnych zmartwień i
smutków.
-A myślisz, że teraz nie cierpię?! Jeśli tak to się
mylisz. W tym momencie zniszczyłeś całe moje życie. Nienawidzę cię!-krzyknęła i
zaniosła się płaczem. Szatyn podszedł do dziewczyny i mimo jej oporów przytulił
ją.
-Nie chciałem żeby tak wyszło. Nigdy nie chciałem
żebyś cierpiała a szczególnie przeze mnie. A jednak to zrobiłem. Nigdy sobie
tego nie wybaczę, ale niestety nie mogę cofnąć czasu ani decyzji którą
podjąłem. Wiesz, że jesteś kobietą mojego życia. Kocham cię najbardziej na
świecie i nigdy kochać nie przestanę. Jestem pewien, że kiedyś się jeszcze
zobaczymy i wtedy będziesz szczęśliwa ze swoją własną rodziną. Proszę się
wybacz mi. Kocham cię słońce-powiedział i pocałował ją w czubek głowy. Odsuną
się od niej i z kierował się do drzwi-Love will remember-wyszeptał jeszcze i
nikł.
-Kocham cię-szepnęła i opadła bezwładnie na ziemię.
Dalej gorzko płakała. Nie mogła uwierzyć, że to koniec. Próbowała go zrozumieć,
ale nie potrafiła. Chciała się jeszcze jakoś pożegnać więc napisała list, który
wręczyła jego rodzicom. Wiedziała, że ten etap życia się z kończył i musi
zacząć nowy, ale jak zacząć coś nowego kiedy dalej kochamy to co już
przeminęło....
Leon siedząc w samolocie do Bangladeszu wyciągną z
torby list od Violetty. Delikatnie otworzył różową kopertę, która niosła
jeszcze woń perfum dziewczyny. Zaczął czytać słowa napisane czarnym tuszem.
Jesteś połówką moją, dopełnieniem moim.
Lecz nieraz tak się w życiu dzieje,
że nie jest nam dane wspólną drogą iść choć równolegle
do siebie biegną.
Wybrałeś inną drogę Uszanuje to.. i choć
to trudne jest pozwolę ci po niej w spokoju iść Ponieważ
wiem, że jeszcze spotkamy się. Nasze drogi co jakiś czas
krzyżować będą się a ty będziesz mi wskazywał w jakim
kierunku mam iść.
Bo dusz takich jak nasze rozdzielić
nie da się. Żebyśmy nie wiadomo jak się starali zawsze
do siebie będziemy wracali - choćby na moment.
Bratnie dusze które porozumiewają się bez słów
to my.
Pamiętaj, że nic przypadkiem
nie dzieje się. Los ukryty cel miał w tym że spotkaliśmy
się.
Ja odkryłam ten cel..
A ty wiesz jaki był powód,
że ja na twojej drodze znalazłam się..
żegnaj...
Violetta
Po policzkach Leona zaczęły spływać łzy. Nie chciał
żeby to wszystko się tak z kończyło, ale jednak jakiś głos powiedział mu, że to
jest jego misja, że musi pomóc ludziom którzy tej pomocy potrzebują. Violetta
jest miłością jego życia i na pewno nigdy o niej nie zapomni. Część jego serca
zawsze będzie należeć do niej. A może los sprawi, że jeszcze kiedyś się
spotkają.
*2 lata później*
Ten dzień był wyjątkowo zimny i deszczowy. Violetta
jak co dzień wracała właśnie do domu z uczelni. Była zmarznięta i przemoczona.
Marzyła tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżeczku. Pewnie się zastanawiacie
czy Violetta odnalazła swoje szczęście!? Otóż nie. W jej życiu pojawiało się
dużo mężczyzn z którymi najwyżej wiązała się na kilka tygodni. Żaden z nich nie
potrafił zapełnić pustki w jej sercu. Po prostu żaden z nich nie był Leonem.
Tym szatynem o przepięknych brązowych oczach i słodkim uśmiechu przy którym
traciła głowę. Chciała o nim zapomnieć. Chciała przestać go kochać, ale nie
potrafiła. On był dla niej całym życiem i nieważne jakby próbowała on zawsze
pozostanie jej częścią.
Szła przed siebie i patrzyła na swoje mokre buty kiedy
nagle usłyszała czyjś głos.
-Violetta!-usłyszała męski głos za swoimi plecami.
Mogłaby przysiąc, że doskonale zna ten głos, ale nie może sobie przypomnieć do
kogo należy. Powoli się odwróciła i zamarła. Nie mogła uwierzyć, że to on.
Kilka metrów przed nią stał uśmiechnięty Leon. W środku zaczęła skakać z
radości, ale również czuła ból w sercu. Dalej nie mogła mu wybaczyć, że
wyjechał i ją zostawił, ale mimo to cholernie go kocha i nie mogła bez niego
żyć. Szybko puściła swój parasol i podbiegła do chłopaka rzucając się mu na
szyję. Szatyn okręcił ją w powietrzu i mocno się do niej przytulił. Nie mógł
uwierzyć, że znów trzyma w swoich ramionach piękną szatynkę, którą kocha ponad
życie.
-Leon proszę cię obiecaj mi, że już nigdy mnie nie
zostawisz-wyszeptała.
-Obiecuje Ci. Już zawsze będziemy razem, Kocham cię
Violetto-powiedział i delikatnie chwycił ją za podbródek.
-Ja też cię kocham Leon-powiedziała i złączyli swoje
usta w namiętnym pocałunku.
THE END
Prawda, że cudowny. Szkoda, że dostałam tylko jedną pracę. Inne były, by równie świetne.
Jak dla mnie ten One Shot jest i wzruszający i smutny, i taki romantyczny. Mam nadzieję, że wam też się podoba tak jak mi :)
Jak dla mnie ten One Shot jest i wzruszający i smutny, i taki romantyczny. Mam nadzieję, że wam też się podoba tak jak mi :)