wtorek, 6 maja 2014

One Shot Kasi Verdas ,,Love will remember"

,,Love will remember"

Miłość to rzadki kwiat. Wyrasta tylko czasami. Miliony ludzi żyją w błędnym przekonaniu, że go posiedli. Wierzą, że kochają, ale jest to tylko ich przekonanie.
Miłość jest unikalnym kwiatem. Zdarza się tylko niekiedy. Jest unikalna, ponieważ przytrafia się tylko wtedy, gdy nie ma strachu, nigdy wcześniej. Oznacza to, że miłość może przydarzyć się tylko osobie głęboko uduchowionej, religijnej. Seks jest możliwy dla wszystkich. Znajomość jest możliwa dla wszystkich. Miłość nie.
Kiedy się nie boisz, nie masz niczego do ukrycia, wtedy możesz być otwarty, możesz usunąć wszystkie granice. A potem zaproś drugą osobę, aby poznała twoje wnętrze.
Dwoje ludzi posmakowało właśnie takiej miłości. Tej jedynej, prawdziwej, która nie oczekuje  niczego w zamian 

A wszystko zaczęło się z pozoru prozaicznie. Poznali się jak tysiące osób na tej planecie. Nic nie wskazywało na to, że połączy ich jakiekolwiek uczucie.
Był to kolejny słoneczny, wakacyjny dzień. Wysoka szatynka chodziła właśnie po swojej ulubionej galerii handlowej. Dziewczyna jak setki innych. Niewyróżniająca się niczym specjalnym. Ubrana w krótkie niebieskie szorty, zwiewną podkoszulkę na ramiączkach. Przez ramię miała przewieszoną torebkę należącą do firmy Louis Vuitton. A w  swojej lewej dłoni trzymała swojego białego iPhon'a.  Promienie słońca wdzierały się do środka budynku przez przeźroczysty dach i odbijały się od szybki jej telefonu przez co lekko raziło ją w oczy. Zbliżało się południe, więc w galerii panował coraz większy tłok. Przedzierała się przez ludzi chcą dojść do swojego celu. W pewnym momencie poczuła silny ból lewego ramienia. Przymrużyła na chwilę oczy i wylądowała plackiem na ziemi. Szybko podniosła głowę chcąc ujrzeć sprawcę bólu jej ręki i tyłka.
 Szatyn o brązowych oczach spoglądał właśnie ze zdziwioną miną na dziewczyną siedzącą na ziemi.
-Może byś patrzyła jak łazisz?! Nie jesteś sama na tym świecie!-mówił i patrzył na jej coraz bardziej rozłoszczoną minę.
-Ja mam patrzyć jak chodzę?! To ty mnie popchnąłeś i jeszcze masz do mnie pretensje!-krzyknęła, podniosła się ziemi i otrzepała się ze śmietek-Idiota!-powiedziała jeszcze do chłopaka, który dalej stał w miejscu i przyglądał się dziewczynie, która już odchodziła.

Stał jak zaklęty i w dalszym ciągu spoglądał na dziewczyną, która znikała w tłumie ludzi. Dopiero teraz dotarły do niego słowa, które wypowiedział do czarującej dziewczyny. Chodź widział ją kilka minut to wiedział, że tak łatwo o niej nie zapomni. Czuł jeszcze woń jej pięknych perfum. Widział jej rozwiane włosy i niesforne kosmyki opadające jej na drobniutką twarzyczkę. Była kimś więcej niż tylko kolejną napotkaną dziewczyną. Była tym niezwykłym promyczkiem nadającym sens życiu. Już teraz wiedział, że nie może jej pozwolić odejść. Szybko zaczął biec w kierunku w którym znikała za tłumem ludzi. Po chwili ją zauważył i szybko do niej podbieg.
-Poczekaj!-lekko zdyszany staną przed dziewczyną-Przepraszam. Nie powinienem się tak zachowywać. Po prostu się zamyśliłem.
-Dobrze. Nic wielkiego się nie stało-powiedziała i chciała wyminąć chłopaka, ale chwycił ja za nadgarstek.
-Emm masz może jakieś plany na popołudnie?-spytał nieśmiało dalej trzymając szatynkę.
-Nie nie mam, ale....-chciała coś powiedzieć, ale jej przerwał.
-W takim razie zapraszam cię na spacer-oznajmił z lekkim uśmiechem.
-Mam iść gdzieś z chłopakiem, którego w ogóle nie znam i jeszcze przez którego zaliczyłam bolesne spotkanie z ziemią?!
-I właśnie teraz masz okazje żeby mnie poznać i nie będę ci już obcy. To co ty na to?-uśmiechną się do niej zalotnie.
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i wpatrywała się w jego brązowe oczka z małymi iskierkami.
Nie wiedziała czemu, ale nie potrafiła mu odmówić. Nawet się trochę zawstydziła co nie zdarzało się jej przy chłopakach. Czyżby miał się okazać kimś więcej niż tylko kolejnym napotkanym chłopakiem?!
Dokładnie przyglądała się jego twarzy. Chciała dostrzec każdy najmniejszy szczegół. Lekkie dołeczki gdy się uśmiecha. Długie czarne rzęsy. Włosy lekko postawione na żelu a w promieniach słońca świeciły jak złoto. Uśmiechnęła  się do niego.
-Dobrze, czemu nie-oznajmiła.
-Zatem może zaczniemy od początku. Jestem Leon.
-Violetta-delikatnie uścisnęli sobie dłonie i ruszyli do wyjścia..
Spacerowali po pięknym parku. Od razu znaleźli wspólny język i świetnie czuli się w swoim towarzystwie.
Z dnia na dzień stali się przyjaciółmi. Rozumieli się bez słów. Czas spędzony razem nigdy nie był zmarnowany. Kiedy tylko się spotykali od razu na ich twarzach gościł uśmiech.
Łączyła ich silna więź, ale na początku żadne z nich nie mogło stwierdzić czy jest to przyjaźń czy może niesamowita miłość, która z dnia na dzień stawała się silniejsza.
Po pewnym czasie obydwoje prag­nęli mieć ko­goś kto będzie tu­lił i kochał, kto będzie blis­ko, kto zat­rzy­ma się choć na chwilę przy nas, kto po­może się poz­bierać, gdy wszys­tko będzie się rozpadać. I uświadomili sobie, że przy sobie tak się właśnie czują.

Nadszedł kolejny sierpniowy dzień. Wyjątkowo ciepły i słoneczny. I to właśnie dziś szatynka umówiła się z Leonem w parku. Mieli się wybrać na spacer po okolicy. Uśmiechnięta od ucha do ucha szła w wyznaczone miejsce. Gdy tylko zobaczyła obiekt swoich westchnień poczuła przyjemne ciepło wypełniające ją od środka. Wiedziała, że już długo nie będzie dała rady ukrywać swoich uczuć do chłopaka, ale boi się, że to wyznanie może zniszczyć ich przyjaźń.
-Hej-przywitała się nieśmiało.
-Hej-uśmiechną się do niej i cmokną w policzek-Idziemy?-spytał a dziewczyna lekko kiwnęła głową. Spacerowali po parku. Śmiali się i rozmawiali, ale jednak nie było tak jak zawsze. Szatyn był bardzo skrępowany.  Widać było, że się czymś denerwuje.
-Leon wszystko w porządku?
-Tak, znaczy się bo ja muszę ci coś powiedzieć-chłopak staną na przeciwko niej, ujął  jej dłonie i popatrzył prosto w jej piwne oczy-Pamiętasz dzień w którym się poznaliśmy?-Violetta lekko przytaknęła-Gdy tylko cię zobaczyłem wiedziałem, że nie będziesz mi obojętna. Jesteś niezwykła. Nigdy nie poznałem takiej dziewczyny i na pewno już nie poznam. Teraz wiem, że nie mogę już bez ciebie żyć. Wiem, że przy tobie mogę wszystko i nie dla mnie żadnych ograniczeń. Może dla ciebie jestem tylko przyjacielem, ale ty dla mnie jesteś kimś więcej, znacznie więcej.....zakochałem się w tobie i tego nie zmienię-chłopak spuścił wzrok. Nie wiedział jaka będzie reakcja dziewczyny. Natomiast Violetta nie mogła w to wszystko uwierzyć. Chłopak w którym skrycie się podkochiwała właśnie wyznał jej miłość. W tym momencie była najszczęśliwszą osobą na świecie. Ze łzami w oczach rzuciła się mu na szyję. Leon na początku był trochę zdezorientowany bo nie spodziewał się takiej reakcji  szatynki, ale szybko odwzajemnił uścisk.
-Kocham cię-wyszeptała mu na ucho a chłopak się uśmiechną i jeszcze mocnej przytulił do siebie dziewczynę.
-Ja też cię kocham-powiedział i delikatnie odsuną się od dziewczyny przez co mógł zobaczyć jej zaszklone oczka i piękny uśmiech na twarzy.
W tym momencie przestał się dla nich liczyć cały świat. Byli tylko oni w swojej własnej bajce. Chyba żadne z nich nie przypuszczało, że to wszystko się tak potoczy, ale zdecydowanie szczęśliwie.
W tym momencie oboje pragnęli tego samego. Powoli się do siebie zbliżali, stykali się nosami. Czuli na twarzy swoje oddech. Zaczęły dzielić ich milimetry. Największe milimetry w ich życiu. Aż w końcu złączyli swoje usta w delikatnym i czułym pocałunku. Teraz czuli się jakby wirowali w powietrzu. w swojej własnej magicznej krainie.

Od tej chwili stali się nierozłączalni. Wszystko robili wspólnie. Razem się uczyli, śmiali, nudzili a nawet jedli. Razem przeżywali radosne i te smutne chwile. Przeżywali wzloty i upadki, ale to jeszcze bardziej umacniało ich w swojej miłości. Mimo, że mieli dopiero te naście lat byli pewni, że to jest ta jedyna miłość na całe życie i nic tego nie zmieni.....

A jednak życie nie zawsze pisze kolorowe scenariusze. Ta wiadomość wywróciła życie Violetty do góry nogami. Nie mogła uwierzyć, że to się tak z kończy.
-Nie to nie możliwe. Leon proszę cię powiedz, że to nie prawda!-mówiła przez łzy.
-Przykro mi, ale muszę wyjechać-powiedział z bólem w sercu.
-Na ile?!-spytała przerażona.
-Może na zawsze-odpowiedział najciszej jak umiał
-Co?!-krzyknęła-Od jakiego czasu wiedziałeś, że wyjeżdżasz?
-Od 3 miesięcy-powiedział i spuścił głowę.
-Wiedziałeś od 3 miesięcy, że wyjeżdżasz a mówisz mi to dzień przed wylotem?!
-Przepraszam. Ja po prostu nie chciałem żebyś się cierpiała. Chciałem te ostatnie miesiące spędzić z tobą bez żadnych zmartwień i smutków.
-A myślisz, że teraz nie cierpię?! Jeśli tak to się mylisz. W tym momencie zniszczyłeś całe moje życie. Nienawidzę cię!-krzyknęła i zaniosła się płaczem. Szatyn podszedł do dziewczyny i mimo jej oporów przytulił ją.
-Nie chciałem żeby tak wyszło. Nigdy nie chciałem żebyś cierpiała a szczególnie przeze mnie. A jednak to zrobiłem. Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale niestety nie mogę cofnąć czasu ani decyzji którą podjąłem. Wiesz, że jesteś kobietą mojego życia. Kocham cię najbardziej na świecie i nigdy kochać nie przestanę. Jestem pewien, że kiedyś się jeszcze zobaczymy i wtedy będziesz szczęśliwa ze swoją własną rodziną. Proszę się wybacz mi. Kocham cię słońce-powiedział i pocałował ją w czubek głowy. Odsuną się od niej i z kierował się do drzwi-Love will remember-wyszeptał jeszcze i nikł.
-Kocham cię-szepnęła i opadła bezwładnie na ziemię. Dalej gorzko płakała. Nie mogła uwierzyć, że to koniec. Próbowała go zrozumieć, ale nie potrafiła. Chciała się jeszcze jakoś pożegnać więc napisała list, który wręczyła jego rodzicom. Wiedziała, że ten etap życia się z kończył i musi zacząć nowy, ale jak zacząć coś nowego kiedy dalej kochamy to co już przeminęło....


Leon siedząc w samolocie do Bangladeszu wyciągną z torby list od Violetty. Delikatnie otworzył różową kopertę, która niosła jeszcze woń perfum dziewczyny. Zaczął czytać słowa napisane czarnym tuszem.

Jes­teś połówką moją, do­pełnieniem moim.
Lecz nieraz tak się w życiu dzieje, że nie jest nam da­ne wspólną drogą iść choć równo­leg­le do siebie biegną.
Wyb­rałeś inną drogę Usza­nuje to.. i choć to trud­ne jest poz­wolę ci po niej w spo­koju iść Po­nieważ wiem, że jeszcze spot­ka­my się. Nasze dro­gi co ja­kiś czas krzyżować będą się a ty będziesz mi wska­zywał w ja­kim kierun­ku mam iść.
Bo dusz ta­kich jak nasze roz­dzielić nie da się. Że­byśmy nie wiado­mo jak się sta­rali zaw­sze do siebie będziemy wra­cali - choćby na mo­ment.
Brat­nie dusze które po­rozu­miewają się bez słów to my.
Pa­miętaj, że nic przy­pad­kiem nie dzieje się. Los uk­ry­ty cel miał w tym że spot­ka­liśmy się.
Ja od­kryłam ten cel..
A ty wiesz ja­ki był powód, że ja na two­jej drodze zna­lazłam się..

żeg­naj... 
                                                                                                 Violetta 


Po policzkach Leona zaczęły spływać łzy. Nie chciał żeby to wszystko się tak z kończyło, ale jednak jakiś głos powiedział mu, że to jest jego misja, że musi pomóc ludziom którzy tej pomocy potrzebują. Violetta jest miłością jego życia i na pewno nigdy o niej nie zapomni. Część jego serca zawsze będzie należeć do niej. A może los sprawi, że jeszcze kiedyś się spotkają.

*2 lata później*

Ten dzień był wyjątkowo zimny i deszczowy. Violetta jak co dzień wracała właśnie do domu z uczelni. Była zmarznięta i przemoczona. Marzyła tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżeczku. Pewnie się zastanawiacie czy Violetta odnalazła swoje szczęście!? Otóż nie. W jej życiu pojawiało się dużo mężczyzn z którymi najwyżej wiązała się na kilka tygodni. Żaden z nich nie potrafił zapełnić pustki w jej sercu. Po prostu żaden z nich nie był Leonem. Tym szatynem o przepięknych brązowych oczach i słodkim uśmiechu przy którym traciła głowę. Chciała o nim zapomnieć. Chciała przestać go kochać, ale nie potrafiła. On był dla niej całym życiem i nieważne jakby próbowała on zawsze pozostanie jej częścią. 
Szła przed siebie i patrzyła na swoje mokre buty kiedy nagle usłyszała czyjś głos.
-Violetta!-usłyszała męski głos za swoimi plecami. Mogłaby przysiąc, że doskonale zna ten głos, ale nie może sobie przypomnieć do kogo należy. Powoli się odwróciła i zamarła. Nie mogła uwierzyć, że to on. Kilka metrów przed nią stał uśmiechnięty Leon. W środku zaczęła skakać z radości, ale również czuła ból w sercu. Dalej nie mogła mu wybaczyć, że wyjechał i ją zostawił, ale mimo to cholernie go kocha i nie mogła bez niego żyć. Szybko puściła swój parasol i podbiegła do chłopaka rzucając się mu na szyję. Szatyn okręcił ją w powietrzu i mocno się do niej przytulił. Nie mógł uwierzyć, że znów trzyma w swoich ramionach piękną szatynkę, którą kocha ponad życie.
-Leon proszę cię obiecaj mi, że już nigdy mnie nie zostawisz-wyszeptała.
-Obiecuje Ci. Już zawsze będziemy razem, Kocham cię Violetto-powiedział i delikatnie chwycił ją za podbródek.
-Ja też cię kocham Leon-powiedziała i złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku.





                                                                            THE END



Prawda, że cudowny. Szkoda, że dostałam tylko jedną pracę. Inne były, by równie świetne.
Jak dla mnie ten One Shot jest i wzruszający i smutny, i taki romantyczny. Mam nadzieję, że wam też się podoba tak jak mi :)


2 komentarze:

  1. Super OS, blog Kasi i twój to moje ulubione blogi. UWIELBIAM WAS!
    Wera M

    OdpowiedzUsuń
  2. nie no cudo szczególnie ten moment w którym leon szepnął Love will remember piękne wzruszyłam się

    OdpowiedzUsuń