wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 23 część 2

DEDYKACJA dla moich siostrzyczek Kasi Verdas i Zosieni :*. Kocham was dziewczyny <333333333333


Thomasa?! Po co on do mnie pisze? Pierwsza wiadomość była o treści:
„Szkoda, że ten frajer nam przerwał. Byłaby niezła zabawa. I już za niedługo będzie”
Druga:
„I tak kiedyś to ze mną zrobisz. Nie odpuszczę dopóki nie uczynię Ciebie, przepraszam, siebie szczęśliwym.”
Trzecia:
„On Ci nie pomoże. Znajdę sposób by się go pozbyć. Będziesz moja skarbie. Będziesz moja już na zawsze. Każda noc będzie dla mnie idealna.”
Upuściłam telefon na podłogę. Nie mogłam w to uwierzyć. Thomas chce to zrobić jeszcze raz. Czemu? Dlaczego to mnie spotyka? A poza tym, skąd on ma mój numer telefonu? Usłyszałam pukanie do drzwi. Przeraziłam się. Wzięłam poduszkę do ręki i skuliłam się w rogu sofy. Olgita wyszła z kuchni i powoli otworzyła drzwi. Stał w nich nie kto inny jak tylko mój ukochany. Bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Nie wiem co bym zrobiła gdyby to był Thomas. Szybko podbiegłam do niego i przytuliłam go. Powoli stanęłam na palcach i wyszeptałam mu do ucha
- On znowu chce to zrobić.
On jak strzała mnie puścił i powiedział
- Skąd to wiesz?
- Wysłał mi trzy SMS-y.
- Pokażesz mi je?
- Tak – powiedziałam po czym podałam mu telefon. – Proszę.
Leòn ze skupieniem czytał każdą wiadomość. Kiedy już skończył rzucił moim telefonem o ścianę. Chyba zrozumiał co zrobił po fakcie.
- Przepraszam Violu. Kupię Ci nowy.
- Nie trzeba. Nic się nie stało. To tylko zbity ekran.
- Kochanie musimy z tym pójść na policję.
- Ale kto nam w to uwierzy?
- Twój tata i Olga uwierzyli. Sądzę, że jeżeli opowiemy im wszystko na komisariacie i pokażemy wiadomości to sądzę, że powinni coś z tym zrobić. A co jeśli się to powtórzy? Nie mogę do ego dopuścić. Nie chcę by coś ci się stało i by ktokolwiek Cię krzywdził.
- Dobrze Leòn, ale zrobimy to po zajęciach. Chcę się spotkać jeszcze z Angie.
- Co tylko sobie życzysz – jaki on jest słodki.
Przytuliłam się do mojego chłopaka i po oderwaniu się od siebie wyszliśmy z domu. Przez całą drogę mocno ściskałam jego rękę w obawie, że Thomas zaraz się pojawi. Nagle poczułam jak ktoś na mnie skacze od tyłu. Krzyknęłam tak głośno, że słyszeli mnie chyba w całej Argentynie. Odwróciłam się powoli do tyłu. Myślałam, że zaraz ją zabiję. To była Fran. Ona tylko radośnie się uśmiechnęła. Jak ją zobaczyłam odetchnęłam z ulgą ale i tak ją kiedyś za to uduszę. Znów, już spokojna złapałam Leòna za rękę. Mimo wszystkiemu byłam bardzo spięta i moja przyjaciółka to zauważyła.
- Viola co się stało?
Spytałam pytająco na mojego chłopaka, a on tylko wzruszył ramionami.
- Yyyyy… Później ci wyjaśnię. A! Czemu wczoraj z dziewczynami nie przyszłyście do mnie?
- Bo Thomas powiedział, że jednak dzisiaj, czyli wczoraj, nie możesz i kazałaś mu to powiedzieć.
- Co?!
- No tak. A cos się stało?
- Jak on tak mógł?! Czyli on to wszystko zaplanował! Najpierw odwołuje dziewczyny by nagle się nie zjawiły. Potem śledzi mnie do domu. Jeszcze skądś musiał wiedzieć, że będę sama. Zapomniał tylko o tobie. On jest przebieglejszy niż myślałam! On zaplanował ten gwałt!
- Co?! Jaki gwałt?! – zaczęła krzyczeć Francesca tak, że słyszeli ją chyba już w Studio.
- Fran słuchaj. Wczoraj poszedłem do Violi i drzwi od jej domu były uchylone.
- Myhym.
- Poszedłem sprawdzić co się stało i zobaczyłem jak Thomas całuje płaczącą Violę i maca ją po piersiach.
- Co?!
- Spokojnie, to nie koniec. Zaczynał rozpinać jej sukienkę i wtedy ja wkroczyłem do akcji.
- Tak. Mój rycerz na białym koniu – powiedziałam po czym razem z Fran zaczęłyśmy się śmiać.
- No co? Ale to prawda.
- Wiem, wiem. I dziękuję Ci za to – powiedziałam jeszcze powstrzymując śmiech, po czym pocałowałam mojego księcia.
Dalej pokierowaliśmy się w stronę Studio. Po drodze spotkaliśmy Maxiego, Cami, Nati, Andresa, Brodueya i Marco. Kiedy już dotarliśmy przed budynek zauważyliśmy pana gwałciciela (Thomasa). Jak tylko Francesca go zauważyło to podeszła do niego i uderzyła go mocno w twarz.
- Auć. Za co to było Fran?
-Nie mów do mnie Fran! W ogóle się do mnie nie odzywaj! Jak mogłeś?! Myliłam się co do ciebie! Myślisz tylko o jednym! Myślałam, że jesteś inny, ale okazało się, że jednak nie! Jesteś perfidnym i zakłamanym debilem, któremu nie należy się ani grosz szacunku!
- Ale Fran o czym ty do mnie mówisz?
- Mówiłam nie Fran! A co robiłeś wczoraj wieczorem?!
- Byłem w domu i oglądałem jakiś nudny film.

- Nie wierzę ci! Jak mogłam się tak pomylić w stosunku do ciebie?! Mój brat miał rację! Nie należy ci ufać! A ja byłam w tobie zakochana! Wypierdzielaj z mojego życia idioto, debilu, deklu, jełopie, kretynie, gwałcicielu, sukinsynie i mogłabym wymieniać tak dalej, ale wolę iśc do prawdziwych przyjaciół, a nie stać i krzyczeć tu na kogoś kto prawie zgwałcił moją przyjaciółkę! Nie odzywaj się do mnie! Nie wierzę, że ci zaufałam! Zegnaj! – powiedziała Francesca i jeszcze raz uderzyła go w twarz.

Mam nadzieję, że się podoba i przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Kocham was <333333

Nowy post!

Rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj pewnie za jakąś godzinę. Wszystkim czytelniom dziękuję za czekanie i mam nadzieje, że się wam spodoba :)

Kocham was <3333333

Kama

sobota, 26 kwietnia 2014

One Shot ,,Przyjaźń ważniejsza niż wszystko" część 1 ,,Wróg czy przyjaciel?"

Zaczęłam nie dawno pisać tego One Shot'a i pomyślałam sobie, że jak go całego napiszę to dopiero opublikuję. Jednak jak dla mnie byłby on wtedy za długi, więc postanowiłam podzielić go na części. Będzie ich cztery lub pięć. Mam nadzieję, że ta cała historia sie wam spodoba.
Główny tytuł całej historii brzmi :
,,Przyjaźń ważniejsza niż wszystko"
Ale ja postanowiłam, że każda część będzie miała swój oddzielny tytuł. Tak, według mnie, będzie bardziej poukładane.

DEDYKACJA dla moich siostrzyczek Kasi Verdas i Zosieni :*. Kocham was dziewczyny najmocniej na świecie <3333333333

,,Wróg czy przyjaciel?"

Violetta Castillo jak zawsze o szesnastej wracała z pracy. Pracowała w wielkiej firmie korporacyjnej pani Ludmiły Ferro. Brunetkę doprowadzała ona do szału. Ciągle tylko słyszała ,,Przynieś mi kawę" ,,Poukładaj te papiery" bez żadnej oznaki szacunku lub chociażby ,,dziękuję" za wykonaną pracę. Dziś dostała od swojej szefowej masę pracy, którą musiała zabrać do domu. Dziewczyna wychodząc z budynku kierowała się do samochodu. Nie patrząc gdzie idzie potknęła się o jakiś kamień na ziemi. Zaczęła zbierać wszystkie papiery kiedy nagle obok niej pojawiła się szczupła ruda kobieta. Violetta się tylko do niej uśmiechnęła i zbierała dokumenty dalej. Po skończonej pracy dziewczyny pokierowały się do samochodu brunetki.
- Cami, dziękuję ci za pomoc. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Nie ma za co. W ogóle co to są za papiery?
- Nie mam bladego pojęcia. Ludmiła jak zawsze musi mi dać jakąś robotę do domu na weekend. Nie znoszę jej.
- Masz racje. Ona jest okropna potrafi się tylko wyżywać na ludziach. Ja nie rozumiem jak Natallia może być jej przyjaciółką. Ludmiła jest wredna i chamska, zresztą tak samo jak dyrektorzy, na przykład Mercedes, Lodovica, Jorge lub Diego. Nie mam pojęcia czy z nimi długo wytrzymam.
- Będzie dobrze. W końcu mamy siebie.
Camilla i Violetta przytuliły się do siebie. Dziewczyna z rudymi włosami była jej jedyną bliską osobą w pracy. Razem robiły dosłownie wszystko. Gdy jedna płakała druga ją pocieszała. Gdy jedna była szczęśliwa druga tak samo. Dziewczyny dużo razem przeszły mimo, że nie zawsze się dogadywały to kochały się bardzo mocno. Violetta wsiadła do samochodu wraz z Cami i odjechały. Dziewczyny mieszkały blisko siebie, więc Viola podjechała pod swój dom, a Camilla poszła do bramki obok. Brunetka weszła do swojego domu i położyła papiery na stole i zaczęła czytać dokumenty. Violetta kochała muzykę i kiedy przeglądała kartki włączyła radio. Usłyszała tam nieziemską piosenkę. Zakochała się w tym głosie. Śpiewała tą piosenkę Francesca Resto. Przez cały weekend segregowała, podpisywała, czytała i redagowała papiery przy jej melodyjnym głosie co sprawiało jej pracę przyjemniejszą. Kolejny poniedziałkowy poranek i kolejny dzień pracy. Violetta nie znosiła poniedziałków. Ten dzień oznaczał kolejne niezadowolenie Ludmiły mimo, że wszystko było robione jak w zegarku.  Brunetka wstała z łóżka i poszła do łazienki. Po porannym prysznicu i ubraniu się w strój do pracy zeszła na dół po papiery dla szefowej i wyszła z domu. Po półgodzinie była już na miejscu. Weszła do budynku i pojechała na sam szczyt wieżowca, gdzie było jej biuro (od autorki: Violetta jest sekretarką Ludmiły). Położyła wszystkie papiery i zaczęła je segregować do teczek. Nagle do biura wparowała wściekła Ludmiła. Violetta odruchowo wstała i przywitała się grzecznie.
- Dzień dobry panno Ferro.
- Castillo siadaj! Masz mi tu zaraz pokazać segregator z listą pracowników!
- Dobrze proszę pani.
Violetta posłusznie wyciągnęła z szafy wielki czerwony segregator i podała go Ludmile. Blondynka po kolei wyrywała kartki z segregator co jakiś czas mówiąc ,,To nie", ,,Tego nie ma", ,,Ta odeszła". Po półgodzinnej złości szefowej, dziewczyna zauważyła, że pozostały już tylko trzy kartki, a dokładniej jej samej, Any i Ferro. Nagle blondynka usiadła bezradnie na białej sofie i schowała twarz w rękach. Brunetka tylko wstała i przytuliła swoją szefową.
- Dlaczego to robisz? - zapytała się Ludmiła.
- Co robię? - odpowiedziała brunetka pytaniem na pytanie.
- Pomagasz mi. Przecież byłam dla ciebie taka okropna.
- To prawda. Nie dogadywałyśmy się...
- Nie dogadywałyśmy?! - przerwała jej Ludmiła. - Przecież sama pamięta jak się na ciebie wydarłam pół godziny temu. Przepraszam.
- Za co?
- Za to jaka byłam wcześniej. Nie chciałam by tak wyszło.
- Nic się nie stało. Już jest dobrze.
- Nic nie jest dobrze! - zaczęła krzyczeć Ludmiła. - Straciłam wszystkich, no prawie wszystkich, pracowników. Zostałaś tylko ty i Ana.
- Jutro wystawie ogłoszenie, że poszukujemy nowych pracowników, a na razie możemy zawiesić działalność.
- Dobrze. Masz rację. Zróbmy jak mówisz.
- Czemu wszyscy odeszli?

- Bo konkurencyjna firma zaproponowała im pracę za wyższe wynagrodzenie niż u nie. Nie mam pojęcia jak oni to zrobili skoro to taka młoda firma. Nie wiem jak oni zapłacą tym wszystkim pracownikom, ale cóż.
- Nawet Natallia odeszła z firmy?
- Tak! Przecież była moim zastępcą. I co ważniejsze przyjaciółką. Odeszła na zawsze. Poszła sobie do tej całej Martiny. Niech idzie mam wielu przyjaciół.
,,Tak oczywiście" powiedziała w myślach brunetka, jednak czuła, że coraz bardziej zmienia się jej kontakt z blondynką. jeszcze siedziały do siebie przytulone, kiedy nagle do gabinetu weszła zdezorientowana Ana. 

- Proszę pani! Nikogo nie ma w fir... Przepraszam, przeszkadzam? - powiedziała zmieszana dziewczyna.
- Nie nie przeszkadzasz. Tak, masz rację. Nikogo nie ma w firmie. Zwolnili się. Jutro z Violettą zamierzamy napisać ogłoszenie, że poszukujemy nowego personelu, a na razie zawieszamy działalność.
- Ok, to wszystko wyjaśnia. A kiedy ją wznawiamy?
- To zależy, kiedy będzie odpowiednia ilość pracowników. Póki ich nie ma masz wolne. Zadzwonię do ciebie kiedy ewentualnie miałabyś wrócić z urlopu.
- Dobrze, dziękuję - powiedziała takim głosem, jakby miała zaraz wykrzyczeć całemu światu, że jest najszczęśliwszym człowiekiem świata.
Ana wyszła szczęśliwym krokiem z gabinetu blondynki. Violetta wraz z Ludmiłą siedziały w firmie do późna i rozmawiały tak jakby się znały od dawna. Około godziny dwudziestej drugiej brunetka wróciła do domu. Jeszcze na chwilkę usiadła na kanapie i zastanawiała się czy Ludmiła to jej wróg czy przyjaciółka. Z taką właśnie myślą położyła się spać poniedziałkowego wieczoru zadający jeszcze jedno pytanie ,,Co czeka nas jutro?".

Mam nadzieję, że pierwsza część się podoba. To nie koniec tej historii jak mówiłam to wcześniej i możecie za niego podziękować Zosieni :*, bo to ona mnie namówiła do stworzenia tego One Shota. Kocham was wszystkich <3333333

czwartek, 24 kwietnia 2014

NOWY BLOG! [EDIT]

Hej kochani! Wczoraj zaczęłam pisać nowego bloga. Będzie on o dorosłym życiu Violetty. Nie mówię, że Leonetty :). Ale spokojnie będzie się działo i będzie też dużo akcji. Mam nadzieję, że taka historia przypadnie wam do gustu. Nie będzie też o Tomilettcie anie o Dilettcie, będzie on opisywał dorosłe, życie Violetty. Niech nie zmyli was nagłówek. Był on wykorzystywany w tym blogu, a ten blog jest raczej o Leonettcie :). Na razie jest tam tylko powitanie i prolog. Nie zdradzę wam par jakie będą w tym opowiadaniu. Moja tajemnica :). Ci, którzy mnie znają to wiedzą, że będą tam moje ulubione pary :). Pozdrawiam was i życzę trzecim klasom gimnazjum by wytrwali do końca po pozostał już jeden dzień tej udręki, za to pierwszym (sobie :D) i drugim klasom gimnazjum życzę miłego wypoczynku do końca tygodnia.
Kocham was <333333

Link: http://czasamidorosloscoznaczacosinnego.blogspot.com/

Kama

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 23 część 1

DEDYKACJA dla moich kochanych siostrzyczek Kasi Verdas i Zosieni :*. Kocham was dziewczyny <3

Rozdział 23
„Nie wierzę ci!”

* Leòn – Dom Violetty *

Wróciłem po zajęciach do domu. Chciałem się skontaktować z Violą, bo zostawiła zeszyt w sali od śpiewu i jej go oddać, a przy okazji się umówić ale nie odbierała ode mnie telefonu. Wysłałem jej też z milion SMS-ów i też nic. Żadnej odpowiedzi. Żadnego znaku życia. Zacząłem się niepokoić, więc postanowiłem do niej pójść. Stanąłem pod jej domem i zobaczyłem otwarte drzwi. Boże, a co jak się coś stało. Nie wybaczyłbym sobie tego. Postanowiłem pójść do jej pokoju. Co tam zastałem? Violettę całującą się z Thomasem. Spojrzałem na jej twarz. Była cała zalana łzami. Już zrozumiałem o co chodzi. Później zobaczyłem gdzie on ma ręce. Jedna ręka odpinała jej sukienkę, druga była przyklejona do jej piersi. Od razu zareagowałem. Podszedłem do nich i oderwałem Thomasa od Violi. Violetta opadła bezwładnie na ziemie nadal płacząc. Ja złapałem tego idiotę za koszulę i walnąłem w twarz. Zaczęła kapać mu krew z nosa, więc zaraz wybiegł z domu. Ja podszedłem do Violi i mocno ją do siebie przytuliłem. Płakała bez opamiętania. Pozwalałem jej na to, bo wiedziałem jak się musi teraz czuć. Nie chciałem tej sprawy tak zostawić, jednak nie mogłem pójść i zostawić ją tak roztrzęsioną. Siedziałem tak z Violettą jeszcze przez jakiś czas, gdy nagle z zakupów wróciła Olga. Przez chwilkę krzyczała
- Violu już jestem! Zejdziesz na dół?
Jednak się jej nie doczekała. Violetta płakała w moją koszulę bez opamiętania. Olgita po chwili zorientowała się, że coś nie gra i przyszła do pokoju, w którym się znajdowaliśmy.
- O Jezu! Kochanie nic ci nie jest? To ty jej coś zrobiłeś?! – zaczęła na mnie naskakiwać.
- Nie, to nie ja. Przysięgam. To Thomas Heredia.
- Już ja go zaraz znajdę! Zabiję tego gówniarza! Nie będzie mi tu ranił mojej księżniczki! Już ja go dorwę i powyrywam mu te jego rączki i nóżki, które skrzywdziły tak moją Violetkę!
Nie zniosłem dłuższego krzyku Olgi i po opowiedzeniu jej całej historii powiedziałem by udała się do kuchni. Przez kolejną godzinę siedziałem z wtuloną w siebie Violettą. Nie miałem pojęcia co robić. Chciałem wstać i zabić gnojka. Jak on mógł coś takiego zrobić? Jak opowiem to Francesce to przestanie go tak lubić. Co ona mu zrobiła? Wiem, że jest piękna no ale trzeba mieć pohamowania. Nagle do pokoju wszedł German. Gdy tylko zobaczył co się dzieje od razu do nas podszedł i wyrwał Violę z moich ramion.
- Co tu się stało?! Mówić natychmiast!
- Nie wiem do końca, ale chciałem oddać Violi zeszyt i gdy zobaczyłem otwarte drzwi od domu wszedłem i zobaczyłem jak Thomas chce ją zgwałcić. Odepchnąłem go od niej i on z tond wybiegł.
- Co?! Jak on tak śmie?! Już ja tej gówniażerii pokażę! Violetto, ale nic ci nie zrobił?
Violetta pokiwała przecząco głową.
- To dobrze. Mogę zamienić słówko z Leònem?
Viola kiwnęła głową i usiadła na łóżku. Ja lekko zdezorientowany zachowaniem Germana wyszedłem z pokoju mojej ukochanej. Tam jej ojciec zaczął rozmowę.
- Leòn czy możesz zostać dzisiaj z moją córką? Sam widzisz w jaki jest stanie. Nie chcę jej z tym zostawiać, a ja nie wiem jak jej pomóc.
- Dobrze proszę pana zrobię wszystko co w mojej mocy by Violetta poczuła się lepiej.
- Cieszę się Leòn, że moja córka trafiła na ciebie.
Stałem zamurowany. Czy German powiedział, że cieszy się, że Viola mnie poznała?
- Czuję, że stworzycie udana parę.
- Co?!
- Nie wmawiaj mi, że z nią nie jesteś.
- No jestem, ale skont pan to wie?
- Ma się sposoby. No koniec tych pogaduszek. Wracaj pocieszać Violettę. Tylko jeszcze jedno. Jeżeli ją w jakikolwiek sposób zranisz nie dożyjesz osiemnastych urodzin. Zrozumiano?
- Jaaaasne jaaaak słonceeee – zacząłem się bać ojca Violi.
No trudno. Nic z nim nie zrobię. Wróciłem do pokoju mojej dziewczny. Siedziała na łóżku płacząc w poduszkę. Podszedłem i przytuliłem ją do siebie. Nadal nie mogę zrozumieć czemu Thomas to zrobił. Jak można być tak nieczułym i wyrządzić komuś taką krzywdę? Jak go zobaczę nie żyje! Jestem pewny, że się nie przyzna do tego co zobaczyłem. Zapłaci za to co jej zrobił! Jeszcze chwilę siedziałem i myślałem nad sposobami zamordowania Thomasa, jednak nie mogłem tego teraz zrobić, bo najważniejsza była teraz Viola. Żałowałem tego, że jej nie odprowadziłem. Kurde dlaczego mnie w tedy nie było? Nie doszło by do tego. Nagle poczułem jak Viola się rusza. Nie miałem pojęcia co robić, więc się tylko lekko odsunąłem. Nagle Violetta zaczęła mówić
- Leòn, zostaniesz dzisiaj ze mną?
- Tak. Zrobię wszystko, byś poczuła się lepiej.
- Dziękuję.
- Za co mi dziękujesz?
- Za to, że jesteś.
W tym momencie nie wytrzymałem. Pocałowałem moją ukochaną. Ona odwzajemniła mój pocałunek. Gdy się od siebie oderwaliśmy pierwszy raz po tym całym zdarzeniu ujrzałem na twarzy Violi uśmiech. Kocham ją najbardziej na świecie. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś jej się stało. Przysunąłem się do niej i objąłem ramieniem. Kto by pomyślał, że w ciągu tych paru dni spotka mnie takie szczęście. Zobaczyłem jak moja dziewczyna ziewa.
- Może się już położysz? – zaproponowałem.
- A obiecujesz, że zostaniesz tu ze mną? – usłyszałem nadzieję w jej głosie.
- Obiecuję.
- Ale na pewno?
- Tak na pewno!
- Nie wierzę ci!
- Mi nie wierzysz? Foch!
- Nie proszę nie fochaj się.
- Przecież moja dziewczyna mi nie wierzy!
- Żartowałam. Wierzę ci!
- Wiesz co? Chyba sobie już pójdę.
- Nie proszę nie odchodź.
- Ale ty mi nie wierzysz!
- Wierzę! Wierzę! Leòn wierzę! Proszę, zostań potrzebuję cię.
- Ale nie mogę być z kimś kto mi nie ufa!
- Ufam, ufałam i będę ufać! Błagam zostań! Kocham cię! Jesteś moim tlenem, moim życiem. Bez ciebie nie mam po co żyć. Potrzebuję ciebie. Potrzebuję twojej miłości – Violetta zaczęła płakać.
Podniosłem ją z łóżka i podniosłem jej podbródek by patrzyła mi prosto w oczy. Spojrzałem w morze czekolady i namiętnie ja pocałowałem.
- Kocham cię i nigdy cię nie opuszczę. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie.
Nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji. Nie chcę by przeze mnie płakała.
- Ale Leòn ja nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz. Obiecuję zostanę z tobą cokolwiek by się nie stało. Nie opuszczę cię.
Znów mocno ją przytuliłem. Kocham ją najmocniej na świecie. Usiedliśmy na łóżku i Violetta znów zaczęła ziewać.
- Kochanie, może teraz się już położysz?
- Tak. Chybaaaaaa – ziewnęła – już się położę.
Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku. Sam ułożyłem się obok niej. Violetta się we mnie wtuliła i natychmiast zasnęła w moich ramionach.

* Violetta – Dom Violetty *

Wstałam rano i poczułam na swojej twarzy promienie rannego słońca. Ptakiem za oknem radośnie śpiewały. Czuć było jak liście szumią pod wpływem delikatnego ciepłego wiatru. Lecz zdziwiło mnie to, że nie ma ze mną mojego Leòna. Znalazłam tylko małą karteczkę obok miejsca, na którym spał. Wzięłam ją do ręki. Nadal czuć było jego przecudne perfumy. Napisał na niej:
„Violu,
Wyszedłem do domu by się przebrać i umyć. Spokojnie się przygotuj na wyjście do Studia. Przyjdę po Ciebie przed zajęciami. Nie bój się. Nie jesteś sama w domu. Kocham Cię
Twój Leòn”
Mimowolnie się uśmiechnęłam do kartki, bo czułam, że on pamięta i, że wie, że mi jest ciężko oraz to, że mnie kocha jak nikogo innego. Spokojna wstałam z łóżka i pokierowałam się do łazienki. Po zażyciu szybkiego prysznica poszłam do szafy i wybrałam przepiękną malinową sukienkę i białe baleriny. Przebrałam się i zeszłam do salonu. Usiadłam na śnieżnej sofie i wzięłam telefon do ręki. Ujrzałam trzy wiadomości od…


Dziękuję wszystkim moim czytelnikom za czytanie tego mojego opowiadania :). Mam nadzieję, że wszystkim się podoba. Tym razem czekam na siedem komentarzy i kolejny rozdział.

Mam małe pytanko:
Czy ktoś bierze udział w moim konkursie?
Nie trzeba mieć bloga by wziąć w nim udział. Jeżeli ktoś chciałby jeszcze napisać One Shota to proszę o jakąś informację na ten temat.
Z góry dziękuję.

Kocham was <3

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

KONKURS!!!

Chciałabym wam tylko przypomnieć o konkursie, który zorganizowałam. Na razie dostałam tylko jedną pracę. Mam nadzieję, że jeszcze przynajmniej dwie osoby pracują nad tym. Jeżeli ktoś nad tym One Shot'em pracuje to niech mi to napisze w komentarzu. Bardzo was o to proszę. Nie wiem czy taki konkurs ma w ogóle sens więc to jest moja jedyna prośba :). Kocham was wszystkich <3

Więcej informacji tutaj.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Wesołych świąt!!!

Wesołych świąt!
 

Życzę wam wszystkim wesołych świąt Wielkiejnocy oraz jak najbardziej mokrego Dingusa. Mam nadzieję, że zając dał wam małe conieco :). Życzę wam wszystkim by spędzili święta w radości i szczęściu wraz ze swoimi najbliższymi. Kolorowych pisanek i smacznego Wielkanocnego śniadanka. Kocham was Wszystkich <3
 
PS. Chcę Cię Kasiu bardzo przeprosić za wczoraj. Pamiętasz co mówiłam dzień, którego już nigdy nie odzyskam. Mam coś dla Ciebie, ale dostaniesz to potem, a nie na forum mojego bloga, bo to takie wiesz osobiste, takie nasze. Tobie też życzę wesołego jajka i mokrego poniedziałku. Ten post jest tylko dzięki dobroci mojego brata. Piszę z jego komórki. Kocham Cię i jeszcze raz przepraszam.
 

piątek, 18 kwietnia 2014

Nowy wygląd!

Patrzcie tak będzie przez jakiś czas (mam nadzieję, że długo) wyglądać mój blog. Jeszcze raz dziękuję za ten szablon Nicol Verdas. Mam nadzieję, że jej dzieło się wam podoba tak jak mi. Kocham was wszystkich i mam nadzieję, że wam różowo tak jak mi :). Kocham was <3

Buziaczki :********

Kama

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 22

Dziękuję wszystkim za czytanie mojego bloga. Już jest ponad 2000 wejść. Nigdy nie myślałam, że ktoś to będzie czytać i to, aż w takich ilościach. Dziękuję. Kocham was <3
DEDYKACJA dla Kasi Verdas i Zosieni :* moich dwóch siostrzyczek. Kocham was dziewczyny <3

Rozdział 22
„Cześć skarbie.”

* Francesca – Studio 21 *

Dostaliśmy zadanie od Pablo. Mam je wykonać z jakimś Marco. Ciekawe kto to? Wyszłam z sali i zaraz Viola zadała mi pytanie
- Francesca czy pamiętasz o dzisiejszym wieczorze?
- Jak miałabym zapomnieć?
- O! Czyli to ty jesteś Francesca? – zapytał się mnie szatyn z kręconymi włosami.
- Tak. A ty w takim razie jesteś Marco?
- Tak. Może byśmy popracowali nad zadaniem po zajęciach?
- Marco bardzo mi przykro, ale nie mogę. Umówiłam się już z przyjaciółkami. Może jutro?
- Ok. To jutro po zajęciach.
- Tak.
- Ok. To pa Francesca.
- Możesz do mnie mówić Fran.
- Ok. To pa Fran.
- Pa do zobaczenia jutro.

* Leòn – Studio 21 *

Cieszę się, że robię to zadanie z Violą. Mogę napisać co do niej czuję. Mam nadzieję, że tak też jest i w drugą stronę. Po zajęciach z Pablo były zajęcia z Gregorio. Przebraliśmy się w stroje do tańca i poszliśmy do sali baletowej. Tam nasz szanowny pan profesor Gregorio zaczął swoją przemowę
- Dużo nowych osób doszło do Studio, więc proszę o absolutną ciszę bo nie będę powtarzał jeszcze raz i każdemu z osobna. Na moje zajęcia nie można się spóźniać. Spóźnienie równa się zostanie po lekcjach. Nie wolno też rozmawiać, jeść, wykłócać się na temat choreografii. Jeżeli ktoś podczas tańca popełni błąd powtarza go dopóki mu go nie zaliczę. Czy wszystko jasne? Tak, to zaczynamy zajęcia.
Zajęcia zaczęły się w nieciekawej atmosferze. Gregorio pokazał nam nowy układ po mimo iż nie skończyliśmy poprzedniego. Później podzielił nas na grupy po cztery osoby.
1. Ja, Ludmiła, Andres, Nati;
2. Fran, Cami, Viola, Maxi;
3. Thomas, Marco, Broduey, Braco.
Na pierwszy ogień poszła nasza grupa. Oczywiście Andres za każdym razem się mylił, więc ciągle się poprawiał. Przez chwilę w tańcu popatrzyłem się na Violę. Gadała z dziewczynami, ale nie to mnie zdziwiło. Bardziej to, że osoba, której imienia nie chcę wymawiać przez cały czas się na nią gapiła. Czy on nie rozumie tego, że Violetta jest ze mną. Kurde niech się ogarnie, bo z prostym nosem do domu nie wróci. W końcu Gregorio powiedział, że kolejna grupa wchodzi na parkiet. Tą grupą była grupa, w której była Violetta. Tańczyła pięknie. Ani razu się nie pomyliła. Nagle zobaczyłem, że Ludmiła coś kombinuje. Podstawiła nogę Violettcie. Już miałem ją złapać, ale Thomas musiał być pierwszy.

* Violetta – Studio 21 *

Tańczyłam w sali baletowej układ wymyślony przez Gregorio. Nagle poczułam jak tracę grunt pod nogami. Szykowałam się na nieprzyjemne spotkanie z podłogą. Jednak nie nastąpiło. Uświadomiłam sobie, że ktoś mnie złapał, jednak to nie był mój Leòn. Spojrzałam na mojego wybawcę. Ku mojemu zdziwieniu był to Thomas. Popatrzyłam się w te jego niebieskie jak morze oczy. Nie mogłam się oderwać od nich widoku. Nagle sobie pomyślałam „Violetta, ogarnij się. Co ty robisz? On chciał cię pocałować” i szybko się ogarnęłam i puściłam go. Podbiegłam szybko do Leòna udając, że nic się nie stało.
- Violu, nic ci nie jest? – on jest taki kochany.
- Nie wszystko jest w porządku.
- To dobrze. Ale na pewno?
- Tak Leòn. Wszystko jest Ok.
Kolejne zajęcia były już bez niepotrzebnych niespodzianek. Po południu, gdy wracałam, ze Studia czułam jak ktoś za mną idzie. Zawsze gdy się za siebie odwracałam nikogo nie było. Weszłam do pokoju i położyłam torbę na łóżku. Usiadłam na fotelu i westchnęłam głośno. Nie mogłam zapomnieć o Thomasie, ale przecież ja kocham Leòna. Biłam się z własnymi myślami gdy drzwi do mojego pokoju się uchyliły. To był Thomas. Jak on się tu znalazł? Skąd on wie, gdzie ja mieszkam?
- Cześć skarbie – powiedział do mnie.
- Co?! Skarbie?! Ja nie jestem twoją dziewczyną!
- To się zaraz przekonamy.
- Thomas co ty chcesz zrobić?
- Zaraz się słońce przekonasz.

Zaczął się do mnie przybliżać. Nagle zorientowałam się, że dzielą nas centymetry. Nie mogłam nigdzie uciec. W domu też nikogo nie było więc nikt by mnie nie usłyszał gdybym się zaczęła wydzierać. Thomas mnie pocałował. Chciałam go od siebie odsunąć, jednak on był silniejszy. Nie mogłam z nim wygrać. Zaczął macać mnie jedną ręką po pośladku, a drugą po mojej piersi. Czułam, że nie wygram. Zaczęłam płakać. Nie mogłam nic innego zrobić. Nagle jego ręka zaczęła wodzić po moich plecach w poszukiwaniu zamka mojej sukienki. Znalazł go. Nie chciałam tego. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły i stanął w nich Leòn.

Mam nadzieję, że się podoba. Pięć komentarzy kolejny post. Kocham was mocno i jeszcze raz dziękuję <3

niedziela, 13 kwietnia 2014

One Shot: ,, Miłość, może przetrwać wszystko. Nawet wielką rozłąkę."

Nie jest to rozdział, ale coś zawsze. Jest to One Shot, którego napisałam na konkurs Kasi Verdas. Połowa, a nawet ta większa połowa, go już czytała, ale chcę się nim podzielić z resztą.

„Miłość, może przetrwać wszystko. Nawet wielką rozłąkę.”

Miłość, to uczucie, którego niczym nie zastąpimy. Można ją porównać do kwiatka, który rośnie w doniczce. Jeżeli się o niego dba, przetrwa wszystko i będzie się rozwijać. Jednak jeśli się go nie będzie podlewać, to w końcu zwiędnie. Każdy jego opadający płatek to była kolejna łza dziewczyny, którą wylewała po stracie chłopaka. Nie mogła zrozumieć dlaczego ją zostawił? Dla czego gdy mu o tym powiedziała to odszedł bez pożegnania tylko ze słowami „Nie chce cię znać”? Czy to oznacza, że jej nie kochał? Musiała mu powiedzieć. Nie mogłaby z tym żyć. Nie mogłaby pojechać bez powiedzenia prawdy. Myślała, że przetrwają wszystko. Ale on się okazał inny. Chciała z nim stworzyć coś pięknego. Dziewczyna myślała nad tym wszystkim w parku we Włoszech. Lubiła przechadzać się po ulicach Rzymu w piękne dni jak ten. Słońce ogrzewało jej twarz, a wiatr rozwiewał jej kruczo czarne kręcone włosy. Na spacerze w pewnym momencie zadzwonił jej telefon. Z niechęcią wyjęła go z torebki i odebrała. Bardzo się zdziwiła, gdy usłyszała głos po drugiej stronie słuchawki.
- Hallo?
- Natalia. To ja Ludmiła.
Blondynka była jej jedyną przyjaciółką, która nie zareagowała negatywnie na jej wyjazd. Kochała ją z całego serca. Nie mogła jednak zrozumieć po co do niej dzwoni. Lubiła z nią rozmawiać, ale ostatni raz słyszała ją siedem miesięcy temu. Co skłoniło blondynkę do zadzwonienia do niej.
- Ludmi. Czemu do mnie dzwonisz? Nie jesteś obrażona tak jak inni?
- Nie Nati, nie jestem. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
Nagle głos Ludmiły się załamał. Szatynka, była zdezorientowana. Czuła, że coś jest nie tak. Usiadła, więc na ławce pod drzewem i próbowała się trochę uspokoić mówiąc sobie „Będzie dobrze”. Wiedziała, że nie może się stresować, gdyż była w dziewiątym miesiącu ciąży. Po chwili wytchnienia powiedziała
- Ludmiła. Powiedz mi co się stało.
- Twoja mama jest strasznie chora. Musisz przylecieć do Buenos Aires.
- Spokojnie. Powiedz jej, że jeszcze dziś u niej już będę.
- Dobrze Nati. Do zobaczenia
- Do zobaczenia.
Szatynka szybko wstała i pobiegła do wynajmowanego mieszkania. Spakowała walizki i poszła kupić bilet na samolot. Była na lotnisku i już czekała na pierwszy samolot do Buenos Aires. W pewnym momencie przypomniała sobie o ojcu dziecka. Ona nadal go kocha. Chce by z nią był tego dnia kiedy narodzi się ich dzidziuś. Ale przecież on powiedział, że nie chce jej znać. Pewnie już i tak znalazł sobie inną, którą kocha tak jak ona kocha go. Jej przemyślenia przerwał głos wydobywający się z głośników na lotnisku, które oznajmiały, że jej samolot już wylądował i może do niego wsiadać. Zaniosła bagaż podręczny na półkę nad siedzeniami i usiadła wygodnie na fotelu przy oknie.  Już po paru godzinach była na miejscu. Myślała, że weźmie walizki i pójdzie do swojej mamy. W końcu nikt już jej nie chce znać. Jednak się myliła. Już miała wychodzić z lotniska gdy nagle jakaś kobieta podbiegła do niej i ją przytuliła.
- Nati, już jesteś! Jak się cieszę!
- Ludmiła, spokojnie. Też się cieszę, że cię widzę. A teraz musimy szybko jechać do mamy.
Blondynka wzięła torbę szatynki i pobiegła do samochodu. Dziewczyny wsiadły wygodnie na przednich siedzeniach, zapięły pasy i szybko ruszyły z parkingu. Przez całą drogę jechały w milczeniu. Gdy dotarły do domu Natalii, wzięły walizki i udały się zobaczyć z mamą jednej z nich. Szatynka zaraz do niej pobiegła i przywitała.
- Cześć mamo. Jak się czujesz.
- Nie za dobrze. Ale widzę, że u ciebie lepiej. Nie mówiłaś, że jesteś w ciąży. Który miesiąc?
- Tak jestem. Dziewiąty za tydzień mam termin – powiedziała i posmutniała, bo przypomniało jej się, że ojcem jej dziecka jest ten, którego kocha, ale niestety on jej nie. – Mamo, ja się pójdę rozpakować i zaraz do ciebie wrócę.
- Dobrze kochanie leć.
Dziewczyna poszła do swojego starego pokoju. Rozpakowała swoje rzeczy. Gdy wracała usłyszała jak ktoś rozmawia w pokoju gościnnym. Postanowiła zobaczyć kto gości w tym domu. Gdy tylko podeszła do drzwi osłupiała. Nie wiedziała co mam myśleć. Na kanapie siedziała Violetta, Francesca i Camilla. Dziewczyny szybko wstały i podbiegły do szatynki.
- Natalia! Jak dobrze cię widzieć.
- Cześć? Co wy tu robicie?
- Opiekowałyśmy się twoją mamą.
- Ok. A dlaczego jej chcecie pomóc?
- Bo jesteś naszą przyjaciółką, a im się pomaga.
- Czemu tak zareagowałyście gdy miałam wyjechać?
- No bo po prostu, nie chciałyśmy się z tobą żegnać. Brakowało nam Cię najbardziej na świecie.
- I nie tylko nam – słowa Francesci bardzo zdziwiły dziewczynę.
- Co?
- No tak. Jest jeszcze ktoś kto bez ciebie nie potrafi żyć.
- Nie dziewczyny dajcie sobie spokój. Przecież nikt za mną nie tęsknił.
- Jak to nie?! A Maxi?!
Dziewczynę zamurowało. Maxi za nią tęsknił? Ojciec jej dziecka, które pozostawił wraz z nią? To nie możliwe. Ona nadal go kocha, ale wie, że on do niej nic nie czuje. Zrobiło jej się słabo. Usiadła szybko na łóżko. Jej przyjaciółki zaraz były przy niej.
- Nati, co się dzieję?
- On za mną tęskni? Czy Maxi naprawdę za mną tęskni?
- Tak słowo. Nie okłamałybyśmy Cię.
- Dziewczyny, możecie mnie na chwile zostawić same?
- Tak oczywiście. Jak będziesz chciała z nami pogadać to będziemy w salonie.
- Ok. Dziękuję.
Po paru chwilach dziewczyna została sama w pokoju. Wzięła szybko telefon do ręki i wykręciła numer do Maxiego.
- Halo?
- Maxi? To ja Nati.
- Cześć. Coś ważnego? Nie mam za bardzo czasu.
- Tak bardzo ważnego. Moglibyśmy się spotkać w parku za dziesięć minut?
- Ok.
Dziewczyna pozbierała się i szybko wyszła z domu. Jednocześnie cieszyła się na to spotkanie, ale też się go bała. Nie wiedziała jak zareaguje chłopak. Chciała mu to wszystko powiedzieć. Wszystko co skrywała przez osiem miesięcy. Coś o czym wiedziała tylko ona. Gdy znalazła się w parku zobaczyła jak chłopak już na nią czeka. Podeszła do niego.
- Cześć, Maxi.
- Cześć – powiedział obojętnie. – Co było tak ważnego, że musiałaś się ze mną spotkać.
Szatynka nic nie odpowiedziała tylko spojrzała się na swój brzuch.
- Natalia, widzę, że jesteś w ciąży. Czy to była ta bardzo ważna sprawa?
- Tak. Maxi…
- Co?! No pochwal się kto jest tatusiem? Pewnie jakiś przystojniak z Włoch? – dziewczyna nic nie powiedziała. Czuła jak łzy spływają jej po policzku. - Nie, to może ktoś z kim mnie zdradzałaś jak byłaś ze mną?
- Nie! – wykrzyczała.
- A to może pracowałaś we Włoszech jako prostytutka?
Dziewczyna nie wytrzymała. Usiadła na ławce i zaczęła płakać żywnymi łzami. Chłopak czuł się bardzo głupio. Nie chciał jej urazić. W końcu ją kochał i nie chciał by płakała i to przez niego. Usiadł na ławce i przytulił się do dziewczyny. Ona wtuliła się w jego tors nadal płakała. Po chwili chłopak się zadał jej pytanie.
- Powiesz mi czyje jest to dziecko?
- Maxi, to twoje dziecko.
Chłopak stał jak wryty. To jest jego dziecko. Czy to jest odpowiedni moment żeby jej powiedzieć co czuje? Siedział tak na ławce jeszcze chwile, aż w końcu się odważył i powiedział
- Nati. To moje dziecko?
- Tak.
- Muszę ci coś powiedzieć. Nie wytrzymam dłużej. Nie chciałem się tak żegnać. Nie wiedziałem co mam zrobić. Po prostu nie chciałem cię stracić. Kocham cię i chce być z tobą. Chce wychować nasze dziecko. Proszę wybacz mi to moja wina. Nie płacz nie chciałem. Chce być z tobą na zawsze.
- Maxi…
- Nic już nie mów.
Chłopak przybliżył się do niej i ją pocałował. Pragnął tego tak jak ona. Czekali na ten moment odkąd się dziś zobaczyli. Ona oddała mu jego pocałunek. Po oderwaniu się chłopak uklęknął na kolano i wyciągnął z kieszeni pierścionek, który chciał jej go dać od ośmiu miesięcy.
- Natalio, czy wyjdziesz za mnie?
- Maxi… Tak!

Chłopak pocałował dziewczynę i wrócił z nią do domu. I znowu ktoś podlał doniczkę z kwiatem. Odrosły wszystkie płatki tego kwiatka zwanym miłością. Wszyscy na nią zasługujemy. Nawet, ktoś kto nie chcę jej przyjąć. Miłość jest potrzebna każdemu.

czwartek, 10 kwietnia 2014

KONKURS!!!

Dzisiaj 10.04.2014r. okazji dwóch miesięcy z wami chciałabym zrobić konkurs na One Shota. Temat prac dowolny, pary też są dowolne jednak osoby występujące w waszych dziełach mają być z  serialu "Violetta". Przyjmę każde pomysły nawet nie z tej planety. Wydaję mi się, że można napisać dużo prac na taki temat (którego nie ma). W ciągu tych dwóch miesięcy mam 1582 wyświetlenia, 64 komentarze i 4 obserwatorów. Opublikowanych prac będzie cztery, a konkretnie

Pierwsze miejsce
Opublikowanie One Shota, Polecanie bloga (cztery tygodnie), Dedykacja, Dyplom, Kolaż wybranej pary, Zdradzenie paru sekretów na kolejne rozdziały

Drugie miejsce
Opublikowanie One Shota, Polecanie bloga (trzy tygodnie), Dedykacja, Dyplom, Kolaż wybranej pary

Trzecie miejsce
Opublikowanie One Shota, Polecanie bloga (dwa tygodnie), Dedykacja, Dyplom, Kolaż wybranej pary

Wyróżnienie
Opublikowanie One Shota, Polecanie bloga (tydzień), Dedykacja, Dyplom,

Jeżeli spodoba mi się więcej prac to możliwe, że tych wyróżnionych będzie więcej. Tym którym się nie uda zdobyć nagrody i jakiegoś miejsca mówię nie poddawać się. Na wasze pracę czekam dwa tygodnie, czyli do 24.04.2014r. Proszę aby na początku One Shota dodać tytuł opowiadania. Proszę też wraz z pracą podać adres email oraz autora. Prace wysyłajcie na moją pocztę kimi.misia@gmail.com. Do udziału zapraszam wszystkich, nawet tych, którzy nie mają bloga. Kocham was wszystkich i powodzenia.

Buziaczki :*********

Kama

wtorek, 8 kwietnia 2014

KONKURS!!!

Przepraszam was ale w tym tygodniu nie pojawi się nowy rozdział. Przepraszam ale musicie poczekać do przyszłego tygodnia.
Mam jeszcze do was małe pytanko:
CZY CHCECIE KONKURS?
Piszcie w komentarzach to wasze prośby zostaną wysłuchane :).
Jeszcze raz was przepraszam, ale nie mam za bardzo czasu. Mam projekt z angielskiego i masę sprawdzianów, ale za niedługo będę miała długi (bardzo długi) weekend.
Pozdrawiam was wszystkich i buziaczki :**********

Kama

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 21

DEDYKACJA dla moich kochanych siostrzyczek Kasi Verdas i Zosieni :*. Kocham was dziewczyny <3

Rozdział 21
„Witajcie dzieciaki!”

* Violetta – Studio 21 *

Stałam przed Studio. Tak! Zdałam! Będę chodzić do szkoły! Niestety nie za długo. Stałam tam przez chwilę, aż nagle ze środka wybiegła koleżanka Ludmiły. Wydaję mi się, że ma na imię Natalia ale wszyscy wołają do niej Nati. No więc wybiegając ze Studio chyba mnie nie zauważyła i mnie popchnęła. Myślałam, że zaraz uderzę głową o ziemię. Jednak jej nie dotknęłam. Ktoś mnie złapał. Tylko kto? Bałam się spojrzeć na tą osobę. W głębi duszy mówiłam sobie „Oby to nie był Thomas. Oby to nie był Thomas.”. Nagle ten ktoś się odezwał
- Viola nic ci nie jest?
Dobrze znałam ten głos. To ten głos, który śni mi się od paru dni.
- Cześć. Nie nic mi nie jest, ale to tylko dla tego, że mnie złapałeś.
- Taka, już moja praca. Chyba po to jestem by ciebie ratować?
- Nie, tak, znaczy nie wiem. Może tak, może nie. Może, może ja już nie wiem. Ale za to wiem, że cię kocham najmocniej na świecie i nie pozwolę ci odejść.
- Ja też nie pozwolę ci odejść. A na pewno nie w tym momencie – po tych słowach Leòn przybliżył się do mnie i pocałował. Znamy się tylko pięć dni, a całujemy się non stop. Osobiście odpowiada mi ten układ. Złapałam go za rękę i udaliśmy się na zajęcia. Przed wejściem do sali spotkaliśmy Fran, Cami, Maxiego, Andresa i Nati. Nagle Maxi powiedział
- Hej Violu! Hej Leòn! Mam do was małe pytanie.
- Czemu do nas, a nie na przykład do Fran?
- Bo reszty się pytałem i nie mają nic przeciwko. Czy Nati mogłaby dołączyć do naszej paczki? Pokłóciła się Ludmiłą i chciałaby być w naszej paczce. Co zgadzacie się?
- Ja nie mam nic przeciwko. Już mam nawet pomysł na… Tak! To jest to! Fran, Cami i Nati umawiamy się po zajęciach w „Resto”.
- Ok. Fajnie – powiedziały chórem.
- A ty Leòn?
- Nie, mi to absolutnie nie przeszkadza o ile Ludmiła nie kazała jej szpiegować.
- Nie przysięgam. Ja chcę się odsunąć od Ludmiły. Ona jest tylko wstrętną żmiją, która chce niszczyć ludziom życia. A właśnie. Leòn i Viola uważajcie na nią. Pokłóciłam się z nią o to bo miała jakiś chytry plan jak rozbić wasz związek, a ja odmówiłam. Mówię wam miejcie się na baczności.
- Spoko. Dzięki za informacje.
Zadzwonił dzwonek i udaliśmy się wszyscy na zajęcia. Pierwsze zajęcia były z… a już wiem, z Pablo. Weszliśmy do sali, a on już tam na nas czekał.
- Witajcie dzieciaki! Widzę tutaj parę nowych twarzy – wymawiając te słowa spojrzał się na mnie, a ja odruchowo uśmiechnęłam się. – Dobrze, więc tak. Dam wam zadanie, które będziecie wykonywać w parach. Dobrze teraz tak Ludmiła będzie z – mówiąc to patrzył na listę osób w grupie – Tomasem, Francesca z Marco, Camila z Brodueyem… - nie dokończył bo nagle Cami zaczęła krzyczeć.
- Co? Broduey tutaj? Czemu mi nie powiedziałeś?
- Chciałem ci zrobić niespodziankę i się udało.
- No dobrze pogadacie na przerwie. Camila z Brodueyem, Maxi z Natalią, Andres z  Braco i pozostał nam Leòn i Violetta.
- Tak się cieszę! – mówiąc to przytuliłam się do Leòna.
- Waszym zadaniem będzie napisanie piosenki, która będzie opisywać to co czujecie do śpiewu, do tańca, a nawet do siebie. Chodzi o to byście umieścili w niej swoje uczucia.
- To będzie proste – powiedział Leòn, a ja się do niego uśmiechnęłam. 

Krótki wiem ale w kolejny będzie dłuższy i będzie się działo. Kocham was wszystkich <3

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 20

Rozdział 20
„Ja też cię lubię lubię.”

* Nati – Dom Natalii *

Podczas egzaminów nie widziałam w Studio Maxiego. Zastanawiałam się gdzie on był, więc po południu zadzwoniłam do niego.
- Halo? – odezwała się osoba po drugiej stronie słuchawki.
- Hej! To ja Nati. Dlaczego nie było cię dzisiaj w Studio?
- Cześć. Nie było mnie bo świętowaliśmy dostanie się do niego Violetty. Wiesz dziewczyny Leòna.
- Aha. Słuchaj Maxi, może byśmy tak spotkali się jutro po zajęciach?
- Spoko. Może tak w parku?
- Tak! – jak się cieszę, że się zgodził. W środku aż krzyczę z radości, ale spokojnie, już Natalia uspokój się. – Ok. To do zobaczenia w Studio.
- Ok. Pa.
Odłożyłam telefon i zaczęłam wrzeszczeć do poduszki. Jak ja się cieszę na to spotkanie. Następnego dnia obudziłam się w szampańskim nastroju. Ubrałam czarny T-shirt i czerwone spodnie w kratkę, po czym zjadłam w pośpiechu śniadanie i wyszłam do Studio. Od wejścia Lu już ode mnie coś chciała.
- Hej Nati! Mam dla ciebie poważne zadanie. Słyszałam, że dziewczyna mojego Leòśka, jak jej tam…
- Violetta.
- Tak, dokładnie! No ta luzerka, dostała się do Studio. Proszę cię włóż tą kartkę do szafki Leòna, a tę do tej… no wiesz…
- Violetty.
- Tak! Ty to masz głowę do imion.
- Ludmi, po co ty to robisz? W ten sposób możesz zniszczyć komuś życie.
- No o to chodzi. Nati, idź włóż im te kartki do szafek.
- Nie Ludmiła! Nie będę niszczyć życia osobom, które niczym nie zawiniły, bo ty tak chcesz! Nie i kropka.
- Co? Natalia i ty przeciwko mnie?! Jestem przecież supernową i dzięki mnie jesteś lubiana w szkole. Jak się ode mnie odwrócisz to ty jako mała nieznacząca planetoida znikniesz. Będziesz mnie jeszcze błagać o to bym była twoją przyjaciółką.
- Nie sądzę. Ja chcę by ludzie lubili mnie za to jaka jestem, a nie z kim się zadaję. Nie będę ci już usługiwać. Pa! Natalia odchodzi! – ostatnie dwa słowa powiedziałam przedrzeźniając Ludmiłę.
Wyszłam przed Studio i zaczęłam płakać. W sumie to nie wiem czemu. Czasami myślę, że pomimo iż Ludmiła jest bezlitosną żmiją to ona swoje wie i możliwe, że pod niektórymi względami ma racje. Bez niej jestem nikim. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula. Podniosłam głowę i zobaczyłam Maxiego. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej nadal płacząc. W końcu powiedział
- Nati, co się stało? Dla czego płaczesz?
- Pokłóciłam się z Ludmiłą.
- Dla czego?
- Chciała bym wrzuciła jakieś karteczki Leònowi i Violi do szafki. Ja jej odmówiłam bo nie chcę niszczyć ich związku, a ona się zaczęła wydzierać, że jestem nikim i jeżeli od niej odejdę to wszyscy przestaną mnie lubić.
- Nati, nie warto wylewać łez na tę idiotkę. Poza tym to ja cię lubię i nie przestanę. Tak prawdę mówiąc to nawet lubię lubię.
 - Ja też cię lubię lubię – mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Lubię jak się uśmiechasz.

Te słowa mnie bardzo zaskoczyły. Spojrzałam się Maxiemu prosto w oczy. On się do mnie przybliżył. Dzieliły nas centymetry. W końcu zamknęliśmy tę odległość między nami w pocałunku. To było coś. Po chwili wstaliśmy i udaliśmy się razem na zajęcia.



Bardzo krótki, ale w kolejnych będzie trochę więcej i oczywiście Leonetta <3 Kocham was <3

środa, 2 kwietnia 2014

One Shot: ,,Miłość objawia się, gdy się tego nie spodziewasz"

Piszę tego One Shota z okazji tysiąca wejść na mój blog. Nie myślałam, że to się kiedyś stanie, Kocham was i to jest dla was wszystkich. <3


,,Miłość objawia się, gdy się tego nie spodziewasz"


Rodzai miłości jest wiele. Miłość do przyjaciela, do chłopaka czy dziewczyny, do ojczyzny, do Boga, do rodziny. Miłość do rodziny czuję się od zawsze. Mimo, że się kłócimy z mamą, tatą, rodzeństwem, jednak zawsze znaleźliśmy rozwiązanie naszej kłótni. Co jednak jeżeli wasze sprzeczki nie zostaną rozwiązane? Jeżeli jednej ze stron już zabraknie? Tak właśnie miała dwudziestoletnia brunetka. Pokłóciła się z rodzicami i zanim się z nimi pogodziła oni zmarli. Nie mogła sobie wybaczyć, że przez jej chłopaka pokłóciła się z kimś tak dla niej ważnym. Diego był z nią odkąd pamięta. Czuła, że jest jej przyjacielem. Jednak się myliła. Okazał się oszustem, który leciał na kasę jej ojca. Nie mogła mu tego wybaczyć, tego, że go broniła podczas gdy on szantażował jej rodziców by przypisali cały majątek na niego. Nie mogła tego zrozumieć czemu akurat ją to spotkało i dlaczego przez własną głupotę musi tak cierpieć. W końcu musiało się to wydać, ale nie myślała, że ta cała sprawa jest prawdą, a jeżeli te historie ojca były prawdziwe, że nie wydadzą się w taki sposób. Pamięta to jakby to było wczoraj mimo, że minęły już prawie dwa lata od tej całej sprawy. Nadal miała przed oczami jak szatyn kazał jej rodzicom pisać na niego testament i gdy tylko otworzyła drzwi strzelił z pistoletu najpierw do matki, a później do ojca. Miała nadzieję, że będzie szczęśliwa z Dominguezem. On okazał się być kłamcą, a potem mordercą. W głębi duszy cieszyła się z tego całego obrotu sprawy, bo on teraz gnije w więzieniu, a ona wie kim na prawdę jest, jednak z drugiej strony zabił jej najbliższych. Pozostała jej tylko kuzynka, a jednocześnie przyjaciółka Lara. Dziewczyna myślała nad tym wszystkim podczas drogi na cmentarz by postawić znicz na grobie jej rodziców. Gdy przekroczyła furtkę prowadzącą do celu jej wyjścia z domu posmutniała, gdyż to ona się z nim związała i to przez ich związek jej rodzice nie żyją. Zatrzymała się przed nagrobkiem. Jeszcze raz spojrzała na wygrawerowane imiona jej rodziców German Castillo i Maria Castillo. Nie mogła powstrzymać łez i natychmiast na jej policzku pojawił się ich cały strumień. Po paru minutach zaczęła poszukiwać w torebce czerwonego znicza, który miała zamiar zapalić. Wyjęła go i zapałki po czym z trudem udało jej się utrzymać płomień z powodu wiatru lecz po chwili znicz był z malutkim płomykiem w środku. Pomodliła się i udała się w stronę swojego nowego mieszkania. Kupiła je bo ze starym wiąże się zbyt wiele wspomnień z Diego i z jej rodziną. Chciała już o wszystkim zapomnieć jednak to wszystko nie dawało jej spokoju. Gdzie nie patrzyła tam widziała albo Domingueza albo rodziców. Ona była zbyt wrażliwa i uczuciowa, więc nie potrafiła zapomnieć. Po prostu nie umiała sobie poradzić z tym sama. Jedyną bliską jej osobą była właśnie Lara, która była jej jedyną podporą. Dziewczyna gdyby nie ona byłaby już na tamtym świecie wraz z rodzicami. Mimo, że brunetka chciała już skończyć swoje życie była jej za to wdzięczna, bo zrozumiała, że ma dla kogo żyć. Lara to była jedyna osoba, z którą utrzymywała kontakt po śmierci rodziców. Dlatego też postanowiła zamieszkać w tym samym bloku co jej kuzynka, a zarazem przyjaciółka. W drodze do swojego mieszkania nie za bardzo patrzyła gdzie idzie. Znała tą drogę na pamięć, bo zawsze wracając ze cmentarza szła do Lary, a jej nowe miejsce zamieszkania było tylko piętro wyżej. Nagle poczuła jak ktoś ją popycha, a ona bez zastanowienia upadła na twardą i zimną ziemię. Spojrzała w górę by zobaczyć twarz sprawcy. Co ujrzała to nie śniło jej się w najśmielszych snach. Był to mężczyzna, na oko mniej więcej w tym samym wieku co ona  z kasztanowymi włosami i brązowymi oczami. Jego twarz brunetce wydawała się idealna i symetryczna. Chłopak uklęknął nad dziewczyną, a ona nadal nie mogła oderwać od niego wzroku. Czy to jest możliwe? Czy to może być prawda, że poczuła to samo uczucie co do Diego? Tak. Jednak to co czuła do chłopaka przed sobą było silniejsze od tego uczucia do Domingueza. Ona się zakochała, ale nie chciała. Miała nadzieję, że już żaden chłopak nie zawróci jej w głowie. On tylko wyciągnął ku dziewczynie rękę i zaczął się tłumaczyć.
- Bardzo cię przepraszam. Zagapiłem się i cię nie zauważyłem. Czy mogę ci jakoś pomóc?
Ona złamała jego rękę, a on jednym silnym, a zarazem delikatnym by nie zrobić jej krzywdy ruchem podniósł ją do pozycji stojącej. Ona czuła jak przy nim znikają wszystkie problemy. Czuła się jakby przy nim znikał cały strach. Ona mogła się tylko domyślać jakie wcześniej prowadził życie. Może jest na studiach, albo ma jakąś pracę? Nie. On miał przeszłość, o której brunetka nigdy by nie pomyślała. Gdy miał dwanaście lat jego ojciec go molestował. Nie mógł zapomnieć jego słów, które brzmiały ,,Chodź do piwnicy. Ale jak komuś to powiesz to nie potraktuje cię tak ulgowo". Na szczęście w szybkim czasie jego ojciec został skazany za to co robił mu i innym dzieciom z okolicy. Parę lat później jego matkę zabiła mafia za długi ojca. Mu pozostał tylko sierociniec lub wyjazd do Buenos Aires do ciotki. Poleciał do dobrze znanego mu miasta, gdyż miał tam rodzinę i wiedział, że na kuzyna zawsze może liczyć. Marco był miły i zawsze potrafił go zrozumieć i pocieszyć. Gdy się pierwszy raz zakochał jego dziewczyna okazała się być kimś kim nie była. Była prostytutką i nie powiedziała mu tego. Tłumaczyła mu się, że chciała z tym skończyć, o że tamci nie mają dla niej znaczenia, jednak on widział to inaczej. Czuł, że ją kocha, ale ona go nie, bo gdyby czuła to samo od razu by z tym skończyła. Nie mógł się po tych zdarzeniach pozbierać. Myślał, że miłość już nigdy nie zapuka do jego drzwi. Kiedy zobaczył brunetkę widział wszystko. Zrozumiał, że ona jest tą jedyną, mimo, że pierwszy raz widzi ją na oczy. Jej twarz wygląda jakby była rusałką lub nimfą z mitów, które czytał w dzieciństwie. Była idealna. Dziewczyna po chwili ocknęła się z transu, który zadał jej chłopak i odpowiedziała na jego pytanie.
- Nic nie szkodzi. Nic się nie stało. Nie nie ma potrzeby mi pomagać. Wszystko jest w porządku. 
- To może cię odprowadzę? Gdzie idziesz?
- Na ulicę Lipową 13. Wiesz gdzie to jest?
- Tak,mieszkam tam. Nigdy cię tam nie widziałem.
- To dlatego, że dziś się tam wprowadzam.
- Ok. To chodź zaprowadzę cię tam.
- Dobrze. Może znasz Larę? To moja kuzynka.
- Lara... Lara... Tak! To moja przyjaciółka. Mieszka piętro niżej. A! Zapomniałem się przedstawić. Jestem Leon Verdas.
- Ja jestem Violetta Castillo. Chodzisz do jakiejś szkoły?
- Nie. Pracuję w firmie mojego zmarłego wujka. A ty?
- Nie pracuję i nie chodzę do szkoły. Dostałam spadek po rodzicach - gdy tylko pomyślała o jej rodzicach natychmiast uroniła parę łez.
- Przepraszam nie wiedziałem. Nie płacz - powiedział, po czym przytulił się do dziewczyny.
Ona odwzajemniła jego uścisk, mimo, że była zdziwiona zachowaniem Leona. Bardzo jej się podoba i chyba go też kocha. Dziewczyna była zdezorientowana. Gdy oderwali się od siebie skierowali się do nowego mieszkania Violetty. Przez resztę drogi szli w ciszy. Gdy w końcu do niego dotarli brunetka otworzyła drzwi i wpuściła chłopaka do środka. Na ziemi była masa kartonów, które trzeba było wypakować. W jednych były meble do poskładania, w innych ubrania, a w jeszcze innych różne dodatki do ozdobienia mieszkanka i pamiątki ze starego domu. Dziewczyna odłożyła swoją czarną kurtkę na jedno z pudeł, po czym zwróciła się do chłopaka.
- Leon, słuchaj. Nie chcę cię wyganiać, ale sam widzisz muszę się tu trochę urządzić, więc myślę, że już na ciebie pora.
Chłopak chciał zostać ze swoją ukochaną. Pomyślał sobie, że skoro już tu jest, a ona musi tu trochę popracować to jej pomoże.
- Violu, a może bym ci pomógł.
- Nie, proszę. Nie chcę cię fatygować. Dam sobie radę.
- Nie ma takiej opcji bym cię tu samą z tym wszystkim zostawił.
- No dobrze, dobrze - na jej twarzy pojawił się malutki uśmieszek, którego on nie zauważył.
Pierwszy pomieszczenie, które urządzali była kuchnia. Malowali ściany i sufit. Oczywiście nie obyło się bez malowania jedno drugie. Violetta była cała umazana zieloną farbą, a Leon białą. Złożyli meble kuchenne i resztę rzeczy do kuchni, a koniec ich pracy wyglądał tak. Później wzięli się za łazienkę. Mieli tam mniej pracy, bo Lara wcześniej wynajęła ludzi by zrobili kafelki i zainstalowali takie rzeczy jak prysznic, wannę, ubikację i zlew, ale mieli razem dużo zabawy przy dekorowaniu tego miejsca. W ostateczności tak wyglądała łazienka. Później Leon postanowił zrobić dziewczynie niespodziankę i przygotuję jej garderobę. Jak ona to zobaczyła, zaraz rzuciła mu się w ramiona. Zbliżał się koniec dnia. Dziewczyna fajnie się bawiła z Leonem jednak nie miała jeszcze sypialni, nawet kanapy w salonie. Po chwili powiedziała.
- Leon, idź już do domu. Późno jest. Ja będę spać u Lary.
- Nie! Chodź do mnie - powiedział, po czym się właśnie zastanowił co zaproponował dziewczynie.
- Ok. Ale nie będę dla ciebie ciężarem?
- Ty nigdy.
Dziewczyna się zarumieniła, po czym spojrzała na swoje brudne od farby buty. Leon zauważył to, więc po paru chwilach zapytał się.
- Co się stało?
- Nic. Po prostu się zamyśliłam.
- Dobrze. To idziemy?
- Poczekaj wezmę parę rzeczy ze sobą.
Dziewczyna wzięła torbę i spakowała tam parę rzeczy takich jak piżamę i ubranie na co dzień. Chłopak mieszkał w mieszkaniu obok. Brunetka bardzo się z tego powodu ucieszyła, gdyż wiedziała, że będzie blisko. Weszła do salonu zobaczyła piękny salon. Od razu jak usiadła na miękkiej sofie powiedziała.
- Leon mogę spać w salonie. Dziękuję.
- Nie, jesteś gościem i odstąpię ci moją sypialnię.
- Ale...
- Nie ma ale. Śpisz w mojej sypialni.
Violetta tylko przewróciła swoimi brązowymi oczami i udała się do jego sypialni. Przebrała się w łazience i położyła się do łóżka. Nie mogła w nocy spać. Wszędzie widziała Diego. Jeszcze do tego wszystkiego burza. Od tamtego zdarzenia straszliwie boi się odgłosów burzy. Kojarzą jej się z odgłosem strzałów kierowane ku jej rodzicom. Nagle obudziła się z krzykiem. Leon jak strzała wstał z kanapy i stanął obok brunetki. Zmartwiony jej zachowaniem zapytał jej się o co chodzi.
- Violetta, co się stało?
- Miałam sen. Sen, w którym był... - dziewczyna załamała głos. - W tym śnie był Diego.
- Kim jest Diego? - mówił spokojnie brunet coraz bardziej zbliżając się do niej.
- On... on... on jest mordercą moich rodziców - powiedziała, po czym zaczęła gorzko płakać.
Chłopak podszedł do niej, a ona wtuliła się w jego umięśniony tors. Chłopak tylko podniósł jej podbródek tak wysoko by patrzyła prosto w jego oczy, po czym powiedział.
- Violetta. Przy mnie nic ci nie grozi. Obiecuję ci.
Dziewczyna się uśmiechnęła i zarumieniła. Leon wstał i chciał już pójść do salonu się położyć, ale ona złapała go za rękę, po czym powiedziała.
- Proszę, zostań.
Chłopak posłusznie położył się na łóżko, a ona się w niego wtuliła. Następnego dnia Violettę obudziły promienie słońca. Bardzo ją zdziwiło, że Leona z nią nie ma. Wstała z łóżka i udała się do łazienki w celu zmiany ubioru. Po skorzystaniu z łazienki udała się do salonu. Nagle poczuła miłe zapachy pochodzące z kuchni. Spojrzała, a tam Leon robił śniadanie. Uśmiechnęła się do niego, a on do niej podszedł i pocałował w policzek. Zjedli śniadanie w milczeniu po czym zaraz udali się do mieszkania brunetki. Tam zaczęli od salonu. Cali ubabrali się błękitną farbą, a ich skończona praca wyglądała tak. Potem poszli do pomieszczenia, w którym miała się znajdować sypialnia dziewczyny. Zaczęli od malowania ścian na fioletowo. Dziewczyna przez przypadek potknęła się na puszce farby wywracając przy tym chłopaka. Leżała na nim bezruchu. Nagle ten niespodziewanie się odezwał.
- Violetto, kocham cię. Odkąd wczoraj na ciebie wpadłem czuję do ciebie silne uczucie, którego nie mogę powstrzymać. Kocham cię - powtórzył po czym pocałował brunetkę, a ta oddała jego pocałunek.
- Leon, nie mogę przestać o tobie myśleć. Od wczoraj coś się w moim życiu zmieniło. Poznałam miłość. Kocham cię - powiedziała, po czym wpoiła się w jego usta.
I tak od tamtego pamiętnego dnia są razem. Nie było dnia ani nocy, której by nie spędzili we wspólnym towarzystwie. Teraz są szczęśliwi, ale jeden dzień zostanie na zawsze w ich sercu. Ten dzień, w którym zrobili to zdjęcie



Kocham was <3