,,Miłość objawia się, gdy się tego nie spodziewasz"
Rodzai miłości jest wiele. Miłość do przyjaciela, do chłopaka czy dziewczyny, do ojczyzny, do Boga, do rodziny. Miłość do rodziny czuję się od zawsze. Mimo, że się kłócimy z mamą, tatą, rodzeństwem, jednak zawsze znaleźliśmy rozwiązanie naszej kłótni. Co jednak jeżeli wasze sprzeczki nie zostaną rozwiązane? Jeżeli jednej ze stron już zabraknie? Tak właśnie miała dwudziestoletnia brunetka. Pokłóciła się z rodzicami i zanim się z nimi pogodziła oni zmarli. Nie mogła sobie wybaczyć, że przez jej chłopaka pokłóciła się z kimś tak dla niej ważnym. Diego był z nią odkąd pamięta. Czuła, że jest jej przyjacielem. Jednak się myliła. Okazał się oszustem, który leciał na kasę jej ojca. Nie mogła mu tego wybaczyć, tego, że go broniła podczas gdy on szantażował jej rodziców by przypisali cały majątek na niego. Nie mogła tego zrozumieć czemu akurat ją to spotkało i dlaczego przez własną głupotę musi tak cierpieć. W końcu musiało się to wydać, ale nie myślała, że ta cała sprawa jest prawdą, a jeżeli te historie ojca były prawdziwe, że nie wydadzą się w taki sposób. Pamięta to jakby to było wczoraj mimo, że minęły już prawie dwa lata od tej całej sprawy. Nadal miała przed oczami jak szatyn kazał jej rodzicom pisać na niego testament i gdy tylko otworzyła drzwi strzelił z pistoletu najpierw do matki, a później do ojca. Miała nadzieję, że będzie szczęśliwa z Dominguezem. On okazał się być kłamcą, a potem mordercą. W głębi duszy cieszyła się z tego całego obrotu sprawy, bo on teraz gnije w więzieniu, a ona wie kim na prawdę jest, jednak z drugiej strony zabił jej najbliższych. Pozostała jej tylko kuzynka, a jednocześnie przyjaciółka Lara. Dziewczyna myślała nad tym wszystkim podczas drogi na cmentarz by postawić znicz na grobie jej rodziców. Gdy przekroczyła furtkę prowadzącą do celu jej wyjścia z domu posmutniała, gdyż to ona się z nim związała i to przez ich związek jej rodzice nie żyją. Zatrzymała się przed nagrobkiem. Jeszcze raz spojrzała na wygrawerowane imiona jej rodziców German Castillo i Maria Castillo. Nie mogła powstrzymać łez i natychmiast na jej policzku pojawił się ich cały strumień. Po paru minutach zaczęła poszukiwać w torebce czerwonego znicza, który miała zamiar zapalić. Wyjęła go i zapałki po czym z trudem udało jej się utrzymać płomień z powodu wiatru lecz po chwili znicz był z malutkim płomykiem w środku. Pomodliła się i udała się w stronę swojego nowego mieszkania. Kupiła je bo ze starym wiąże się zbyt wiele wspomnień z Diego i z jej rodziną. Chciała już o wszystkim zapomnieć jednak to wszystko nie dawało jej spokoju. Gdzie nie patrzyła tam widziała albo Domingueza albo rodziców. Ona była zbyt wrażliwa i uczuciowa, więc nie potrafiła zapomnieć. Po prostu nie umiała sobie poradzić z tym sama. Jedyną bliską jej osobą była właśnie Lara, która była jej jedyną podporą. Dziewczyna gdyby nie ona byłaby już na tamtym świecie wraz z rodzicami. Mimo, że brunetka chciała już skończyć swoje życie była jej za to wdzięczna, bo zrozumiała, że ma dla kogo żyć. Lara to była jedyna osoba, z którą utrzymywała kontakt po śmierci rodziców. Dlatego też postanowiła zamieszkać w tym samym bloku co jej kuzynka, a zarazem przyjaciółka. W drodze do swojego mieszkania nie za bardzo patrzyła gdzie idzie. Znała tą drogę na pamięć, bo zawsze wracając ze cmentarza szła do Lary, a jej nowe miejsce zamieszkania było tylko piętro wyżej. Nagle poczuła jak ktoś ją popycha, a ona bez zastanowienia upadła na twardą i zimną ziemię. Spojrzała w górę by zobaczyć twarz sprawcy. Co ujrzała to nie śniło jej się w najśmielszych snach. Był to mężczyzna, na oko mniej więcej w tym samym wieku co ona z kasztanowymi włosami i brązowymi oczami. Jego twarz brunetce wydawała się idealna i symetryczna. Chłopak uklęknął nad dziewczyną, a ona nadal nie mogła oderwać od niego wzroku. Czy to jest możliwe? Czy to może być prawda, że poczuła to samo uczucie co do Diego? Tak. Jednak to co czuła do chłopaka przed sobą było silniejsze od tego uczucia do Domingueza. Ona się zakochała, ale nie chciała. Miała nadzieję, że już żaden chłopak nie zawróci jej w głowie. On tylko wyciągnął ku dziewczynie rękę i zaczął się tłumaczyć.
- Bardzo cię przepraszam. Zagapiłem się i cię nie zauważyłem. Czy mogę ci jakoś pomóc?
Ona złamała jego rękę, a on jednym silnym, a zarazem delikatnym by nie zrobić jej krzywdy ruchem podniósł ją do pozycji stojącej. Ona czuła jak przy nim znikają wszystkie problemy. Czuła się jakby przy nim znikał cały strach. Ona mogła się tylko domyślać jakie wcześniej prowadził życie. Może jest na studiach, albo ma jakąś pracę? Nie. On miał przeszłość, o której brunetka nigdy by nie pomyślała. Gdy miał dwanaście lat jego ojciec go molestował. Nie mógł zapomnieć jego słów, które brzmiały ,,Chodź do piwnicy. Ale jak komuś to powiesz to nie potraktuje cię tak ulgowo". Na szczęście w szybkim czasie jego ojciec został skazany za to co robił mu i innym dzieciom z okolicy. Parę lat później jego matkę zabiła mafia za długi ojca. Mu pozostał tylko sierociniec lub wyjazd do Buenos Aires do ciotki. Poleciał do dobrze znanego mu miasta, gdyż miał tam rodzinę i wiedział, że na kuzyna zawsze może liczyć. Marco był miły i zawsze potrafił go zrozumieć i pocieszyć. Gdy się pierwszy raz zakochał jego dziewczyna okazała się być kimś kim nie była. Była prostytutką i nie powiedziała mu tego. Tłumaczyła mu się, że chciała z tym skończyć, o że tamci nie mają dla niej znaczenia, jednak on widział to inaczej. Czuł, że ją kocha, ale ona go nie, bo gdyby czuła to samo od razu by z tym skończyła. Nie mógł się po tych zdarzeniach pozbierać. Myślał, że miłość już nigdy nie zapuka do jego drzwi. Kiedy zobaczył brunetkę widział wszystko. Zrozumiał, że ona jest tą jedyną, mimo, że pierwszy raz widzi ją na oczy. Jej twarz wygląda jakby była rusałką lub nimfą z mitów, które czytał w dzieciństwie. Była idealna. Dziewczyna po chwili ocknęła się z transu, który zadał jej chłopak i odpowiedziała na jego pytanie.
- Nic nie szkodzi. Nic się nie stało. Nie nie ma potrzeby mi pomagać. Wszystko jest w porządku.
- To może cię odprowadzę? Gdzie idziesz?
- Na ulicę Lipową 13. Wiesz gdzie to jest?
- Tak,mieszkam tam. Nigdy cię tam nie widziałem.
- To dlatego, że dziś się tam wprowadzam.
- Ok. To chodź zaprowadzę cię tam.
- Dobrze. Może znasz Larę? To moja kuzynka.
- Lara... Lara... Tak! To moja przyjaciółka. Mieszka piętro niżej. A! Zapomniałem się przedstawić. Jestem Leon Verdas.
- Ja jestem Violetta Castillo. Chodzisz do jakiejś szkoły?
- Nie. Pracuję w firmie mojego zmarłego wujka. A ty?
- Nie pracuję i nie chodzę do szkoły. Dostałam spadek po rodzicach - gdy tylko pomyślała o jej rodzicach natychmiast uroniła parę łez.
- Przepraszam nie wiedziałem. Nie płacz - powiedział, po czym przytulił się do dziewczyny.
Ona odwzajemniła jego uścisk, mimo, że była zdziwiona zachowaniem Leona. Bardzo jej się podoba i chyba go też kocha. Dziewczyna była zdezorientowana. Gdy oderwali się od siebie skierowali się do nowego mieszkania Violetty. Przez resztę drogi szli w ciszy. Gdy w końcu do niego dotarli brunetka otworzyła drzwi i wpuściła chłopaka do środka. Na ziemi była masa kartonów, które trzeba było wypakować. W jednych były meble do poskładania, w innych ubrania, a w jeszcze innych różne dodatki do ozdobienia mieszkanka i pamiątki ze starego domu. Dziewczyna odłożyła swoją czarną kurtkę na jedno z pudeł, po czym zwróciła się do chłopaka.
- Leon, słuchaj. Nie chcę cię wyganiać, ale sam widzisz muszę się tu trochę urządzić, więc myślę, że już na ciebie pora.
Chłopak chciał zostać ze swoją ukochaną. Pomyślał sobie, że skoro już tu jest, a ona musi tu trochę popracować to jej pomoże.
- Violu, a może bym ci pomógł.
- Nie, proszę. Nie chcę cię fatygować. Dam sobie radę.
- Nie ma takiej opcji bym cię tu samą z tym wszystkim zostawił.
- No dobrze, dobrze - na jej twarzy pojawił się malutki uśmieszek, którego on nie zauważył.
Pierwszy pomieszczenie, które urządzali była kuchnia. Malowali ściany i sufit. Oczywiście nie obyło się bez malowania jedno drugie. Violetta była cała umazana zieloną farbą, a Leon białą. Złożyli meble kuchenne i resztę rzeczy do kuchni, a koniec ich pracy wyglądał tak. Później wzięli się za łazienkę. Mieli tam mniej pracy, bo Lara wcześniej wynajęła ludzi by zrobili kafelki i zainstalowali takie rzeczy jak prysznic, wannę, ubikację i zlew, ale mieli razem dużo zabawy przy dekorowaniu tego miejsca. W ostateczności tak wyglądała łazienka. Później Leon postanowił zrobić dziewczynie niespodziankę i przygotuję jej garderobę. Jak ona to zobaczyła, zaraz rzuciła mu się w ramiona. Zbliżał się koniec dnia. Dziewczyna fajnie się bawiła z Leonem jednak nie miała jeszcze sypialni, nawet kanapy w salonie. Po chwili powiedziała.
- Leon, idź już do domu. Późno jest. Ja będę spać u Lary.
- Nie! Chodź do mnie - powiedział, po czym się właśnie zastanowił co zaproponował dziewczynie.
- Ok. Ale nie będę dla ciebie ciężarem?
- Ty nigdy.
Dziewczyna się zarumieniła, po czym spojrzała na swoje brudne od farby buty. Leon zauważył to, więc po paru chwilach zapytał się.
- Co się stało?
- Nic. Po prostu się zamyśliłam.
- Dobrze. To idziemy?
- Poczekaj wezmę parę rzeczy ze sobą.
Dziewczyna wzięła torbę i spakowała tam parę rzeczy takich jak piżamę i ubranie na co dzień. Chłopak mieszkał w mieszkaniu obok. Brunetka bardzo się z tego powodu ucieszyła, gdyż wiedziała, że będzie blisko. Weszła do salonu zobaczyła piękny salon. Od razu jak usiadła na miękkiej sofie powiedziała.
- Leon mogę spać w salonie. Dziękuję.
- Nie, jesteś gościem i odstąpię ci moją sypialnię.
- Ale...
- Nie ma ale. Śpisz w mojej sypialni.
Violetta tylko przewróciła swoimi brązowymi oczami i udała się do jego sypialni. Przebrała się w łazience i położyła się do łóżka. Nie mogła w nocy spać. Wszędzie widziała Diego. Jeszcze do tego wszystkiego burza. Od tamtego zdarzenia straszliwie boi się odgłosów burzy. Kojarzą jej się z odgłosem strzałów kierowane ku jej rodzicom. Nagle obudziła się z krzykiem. Leon jak strzała wstał z kanapy i stanął obok brunetki. Zmartwiony jej zachowaniem zapytał jej się o co chodzi.
- Violetta, co się stało?
- Miałam sen. Sen, w którym był... - dziewczyna załamała głos. - W tym śnie był Diego.
- Kim jest Diego? - mówił spokojnie brunet coraz bardziej zbliżając się do niej.
- On... on... on jest mordercą moich rodziców - powiedziała, po czym zaczęła gorzko płakać.
Chłopak podszedł do niej, a ona wtuliła się w jego umięśniony tors. Chłopak tylko podniósł jej podbródek tak wysoko by patrzyła prosto w jego oczy, po czym powiedział.
- Violetta. Przy mnie nic ci nie grozi. Obiecuję ci.
Dziewczyna się uśmiechnęła i zarumieniła. Leon wstał i chciał już pójść do salonu się położyć, ale ona złapała go za rękę, po czym powiedziała.
- Proszę, zostań.
Chłopak posłusznie położył się na łóżko, a ona się w niego wtuliła. Następnego dnia Violettę obudziły promienie słońca. Bardzo ją zdziwiło, że Leona z nią nie ma. Wstała z łóżka i udała się do łazienki w celu zmiany ubioru. Po skorzystaniu z łazienki udała się do salonu. Nagle poczuła miłe zapachy pochodzące z kuchni. Spojrzała, a tam Leon robił śniadanie. Uśmiechnęła się do niego, a on do niej podszedł i pocałował w policzek. Zjedli śniadanie w milczeniu po czym zaraz udali się do mieszkania brunetki. Tam zaczęli od salonu. Cali ubabrali się błękitną farbą, a ich skończona praca wyglądała tak. Potem poszli do pomieszczenia, w którym miała się znajdować sypialnia dziewczyny. Zaczęli od malowania ścian na fioletowo. Dziewczyna przez przypadek potknęła się na puszce farby wywracając przy tym chłopaka. Leżała na nim bezruchu. Nagle ten niespodziewanie się odezwał.
- Violetto, kocham cię. Odkąd wczoraj na ciebie wpadłem czuję do ciebie silne uczucie, którego nie mogę powstrzymać. Kocham cię - powtórzył po czym pocałował brunetkę, a ta oddała jego pocałunek.
- Leon, nie mogę przestać o tobie myśleć. Od wczoraj coś się w moim życiu zmieniło. Poznałam miłość. Kocham cię - powiedziała, po czym wpoiła się w jego usta.
I tak od tamtego pamiętnego dnia są razem. Nie było dnia ani nocy, której by nie spędzili we wspólnym towarzystwie. Teraz są szczęśliwi, ale jeden dzień zostanie na zawsze w ich sercu. Ten dzień, w którym zrobili to zdjęcie
- Leon, słuchaj. Nie chcę cię wyganiać, ale sam widzisz muszę się tu trochę urządzić, więc myślę, że już na ciebie pora.
Chłopak chciał zostać ze swoją ukochaną. Pomyślał sobie, że skoro już tu jest, a ona musi tu trochę popracować to jej pomoże.
- Violu, a może bym ci pomógł.
- Nie, proszę. Nie chcę cię fatygować. Dam sobie radę.
- Nie ma takiej opcji bym cię tu samą z tym wszystkim zostawił.
- No dobrze, dobrze - na jej twarzy pojawił się malutki uśmieszek, którego on nie zauważył.
Pierwszy pomieszczenie, które urządzali była kuchnia. Malowali ściany i sufit. Oczywiście nie obyło się bez malowania jedno drugie. Violetta była cała umazana zieloną farbą, a Leon białą. Złożyli meble kuchenne i resztę rzeczy do kuchni, a koniec ich pracy wyglądał tak. Później wzięli się za łazienkę. Mieli tam mniej pracy, bo Lara wcześniej wynajęła ludzi by zrobili kafelki i zainstalowali takie rzeczy jak prysznic, wannę, ubikację i zlew, ale mieli razem dużo zabawy przy dekorowaniu tego miejsca. W ostateczności tak wyglądała łazienka. Później Leon postanowił zrobić dziewczynie niespodziankę i przygotuję jej garderobę. Jak ona to zobaczyła, zaraz rzuciła mu się w ramiona. Zbliżał się koniec dnia. Dziewczyna fajnie się bawiła z Leonem jednak nie miała jeszcze sypialni, nawet kanapy w salonie. Po chwili powiedziała.
- Leon, idź już do domu. Późno jest. Ja będę spać u Lary.
- Nie! Chodź do mnie - powiedział, po czym się właśnie zastanowił co zaproponował dziewczynie.
- Ok. Ale nie będę dla ciebie ciężarem?
- Ty nigdy.
Dziewczyna się zarumieniła, po czym spojrzała na swoje brudne od farby buty. Leon zauważył to, więc po paru chwilach zapytał się.
- Co się stało?
- Nic. Po prostu się zamyśliłam.
- Dobrze. To idziemy?
- Poczekaj wezmę parę rzeczy ze sobą.
Dziewczyna wzięła torbę i spakowała tam parę rzeczy takich jak piżamę i ubranie na co dzień. Chłopak mieszkał w mieszkaniu obok. Brunetka bardzo się z tego powodu ucieszyła, gdyż wiedziała, że będzie blisko. Weszła do salonu zobaczyła piękny salon. Od razu jak usiadła na miękkiej sofie powiedziała.
- Leon mogę spać w salonie. Dziękuję.
- Nie, jesteś gościem i odstąpię ci moją sypialnię.
- Ale...
- Nie ma ale. Śpisz w mojej sypialni.
Violetta tylko przewróciła swoimi brązowymi oczami i udała się do jego sypialni. Przebrała się w łazience i położyła się do łóżka. Nie mogła w nocy spać. Wszędzie widziała Diego. Jeszcze do tego wszystkiego burza. Od tamtego zdarzenia straszliwie boi się odgłosów burzy. Kojarzą jej się z odgłosem strzałów kierowane ku jej rodzicom. Nagle obudziła się z krzykiem. Leon jak strzała wstał z kanapy i stanął obok brunetki. Zmartwiony jej zachowaniem zapytał jej się o co chodzi.
- Violetta, co się stało?
- Miałam sen. Sen, w którym był... - dziewczyna załamała głos. - W tym śnie był Diego.
- Kim jest Diego? - mówił spokojnie brunet coraz bardziej zbliżając się do niej.
- On... on... on jest mordercą moich rodziców - powiedziała, po czym zaczęła gorzko płakać.
Chłopak podszedł do niej, a ona wtuliła się w jego umięśniony tors. Chłopak tylko podniósł jej podbródek tak wysoko by patrzyła prosto w jego oczy, po czym powiedział.
- Violetta. Przy mnie nic ci nie grozi. Obiecuję ci.
Dziewczyna się uśmiechnęła i zarumieniła. Leon wstał i chciał już pójść do salonu się położyć, ale ona złapała go za rękę, po czym powiedziała.
- Proszę, zostań.
Chłopak posłusznie położył się na łóżko, a ona się w niego wtuliła. Następnego dnia Violettę obudziły promienie słońca. Bardzo ją zdziwiło, że Leona z nią nie ma. Wstała z łóżka i udała się do łazienki w celu zmiany ubioru. Po skorzystaniu z łazienki udała się do salonu. Nagle poczuła miłe zapachy pochodzące z kuchni. Spojrzała, a tam Leon robił śniadanie. Uśmiechnęła się do niego, a on do niej podszedł i pocałował w policzek. Zjedli śniadanie w milczeniu po czym zaraz udali się do mieszkania brunetki. Tam zaczęli od salonu. Cali ubabrali się błękitną farbą, a ich skończona praca wyglądała tak. Potem poszli do pomieszczenia, w którym miała się znajdować sypialnia dziewczyny. Zaczęli od malowania ścian na fioletowo. Dziewczyna przez przypadek potknęła się na puszce farby wywracając przy tym chłopaka. Leżała na nim bezruchu. Nagle ten niespodziewanie się odezwał.
- Violetto, kocham cię. Odkąd wczoraj na ciebie wpadłem czuję do ciebie silne uczucie, którego nie mogę powstrzymać. Kocham cię - powtórzył po czym pocałował brunetkę, a ta oddała jego pocałunek.
- Leon, nie mogę przestać o tobie myśleć. Od wczoraj coś się w moim życiu zmieniło. Poznałam miłość. Kocham cię - powiedziała, po czym wpoiła się w jego usta.
I tak od tamtego pamiętnego dnia są razem. Nie było dnia ani nocy, której by nie spędzili we wspólnym towarzystwie. Teraz są szczęśliwi, ale jeden dzień zostanie na zawsze w ich sercu. Ten dzień, w którym zrobili to zdjęcie
Kocham was <3
Zajebisty OS. Jest so sweet :**
OdpowiedzUsuńKocham cię :****
Cudo:)
OdpowiedzUsuńPo prostu bajeczny :D
Taki sweet z odrobiną dreszczyku :)
Wiesz, że się popłakałam;(
Kocham ciebie i te nasze rozmowy i te osobę na tym zdjęciu<333
Jesteście kochani<333
Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła<33
Całuje:***
Oj chyba zaczynam być zazdrosna o Ciebie Kasia. Nie skradnij mi Kamy bo ona coraz więcej o Tobie gada. No i jeszcze to zdjęcie. Oj... ;) ;D
UsuńCałuski :*
Spokojnie nie mam zamiaru cie jej kraść:D
UsuńNaszej kochanej Kamy starczy dla nas wszystkich<3
:***
No ja wiem Kasiu, ja wiem. Jej miłości jest aż za dużo :***
OdpowiedzUsuńBoski OS! Nie moge doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuń