niedziela, 13 kwietnia 2014

One Shot: ,, Miłość, może przetrwać wszystko. Nawet wielką rozłąkę."

Nie jest to rozdział, ale coś zawsze. Jest to One Shot, którego napisałam na konkurs Kasi Verdas. Połowa, a nawet ta większa połowa, go już czytała, ale chcę się nim podzielić z resztą.

„Miłość, może przetrwać wszystko. Nawet wielką rozłąkę.”

Miłość, to uczucie, którego niczym nie zastąpimy. Można ją porównać do kwiatka, który rośnie w doniczce. Jeżeli się o niego dba, przetrwa wszystko i będzie się rozwijać. Jednak jeśli się go nie będzie podlewać, to w końcu zwiędnie. Każdy jego opadający płatek to była kolejna łza dziewczyny, którą wylewała po stracie chłopaka. Nie mogła zrozumieć dlaczego ją zostawił? Dla czego gdy mu o tym powiedziała to odszedł bez pożegnania tylko ze słowami „Nie chce cię znać”? Czy to oznacza, że jej nie kochał? Musiała mu powiedzieć. Nie mogłaby z tym żyć. Nie mogłaby pojechać bez powiedzenia prawdy. Myślała, że przetrwają wszystko. Ale on się okazał inny. Chciała z nim stworzyć coś pięknego. Dziewczyna myślała nad tym wszystkim w parku we Włoszech. Lubiła przechadzać się po ulicach Rzymu w piękne dni jak ten. Słońce ogrzewało jej twarz, a wiatr rozwiewał jej kruczo czarne kręcone włosy. Na spacerze w pewnym momencie zadzwonił jej telefon. Z niechęcią wyjęła go z torebki i odebrała. Bardzo się zdziwiła, gdy usłyszała głos po drugiej stronie słuchawki.
- Hallo?
- Natalia. To ja Ludmiła.
Blondynka była jej jedyną przyjaciółką, która nie zareagowała negatywnie na jej wyjazd. Kochała ją z całego serca. Nie mogła jednak zrozumieć po co do niej dzwoni. Lubiła z nią rozmawiać, ale ostatni raz słyszała ją siedem miesięcy temu. Co skłoniło blondynkę do zadzwonienia do niej.
- Ludmi. Czemu do mnie dzwonisz? Nie jesteś obrażona tak jak inni?
- Nie Nati, nie jestem. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
Nagle głos Ludmiły się załamał. Szatynka, była zdezorientowana. Czuła, że coś jest nie tak. Usiadła, więc na ławce pod drzewem i próbowała się trochę uspokoić mówiąc sobie „Będzie dobrze”. Wiedziała, że nie może się stresować, gdyż była w dziewiątym miesiącu ciąży. Po chwili wytchnienia powiedziała
- Ludmiła. Powiedz mi co się stało.
- Twoja mama jest strasznie chora. Musisz przylecieć do Buenos Aires.
- Spokojnie. Powiedz jej, że jeszcze dziś u niej już będę.
- Dobrze Nati. Do zobaczenia
- Do zobaczenia.
Szatynka szybko wstała i pobiegła do wynajmowanego mieszkania. Spakowała walizki i poszła kupić bilet na samolot. Była na lotnisku i już czekała na pierwszy samolot do Buenos Aires. W pewnym momencie przypomniała sobie o ojcu dziecka. Ona nadal go kocha. Chce by z nią był tego dnia kiedy narodzi się ich dzidziuś. Ale przecież on powiedział, że nie chce jej znać. Pewnie już i tak znalazł sobie inną, którą kocha tak jak ona kocha go. Jej przemyślenia przerwał głos wydobywający się z głośników na lotnisku, które oznajmiały, że jej samolot już wylądował i może do niego wsiadać. Zaniosła bagaż podręczny na półkę nad siedzeniami i usiadła wygodnie na fotelu przy oknie.  Już po paru godzinach była na miejscu. Myślała, że weźmie walizki i pójdzie do swojej mamy. W końcu nikt już jej nie chce znać. Jednak się myliła. Już miała wychodzić z lotniska gdy nagle jakaś kobieta podbiegła do niej i ją przytuliła.
- Nati, już jesteś! Jak się cieszę!
- Ludmiła, spokojnie. Też się cieszę, że cię widzę. A teraz musimy szybko jechać do mamy.
Blondynka wzięła torbę szatynki i pobiegła do samochodu. Dziewczyny wsiadły wygodnie na przednich siedzeniach, zapięły pasy i szybko ruszyły z parkingu. Przez całą drogę jechały w milczeniu. Gdy dotarły do domu Natalii, wzięły walizki i udały się zobaczyć z mamą jednej z nich. Szatynka zaraz do niej pobiegła i przywitała.
- Cześć mamo. Jak się czujesz.
- Nie za dobrze. Ale widzę, że u ciebie lepiej. Nie mówiłaś, że jesteś w ciąży. Który miesiąc?
- Tak jestem. Dziewiąty za tydzień mam termin – powiedziała i posmutniała, bo przypomniało jej się, że ojcem jej dziecka jest ten, którego kocha, ale niestety on jej nie. – Mamo, ja się pójdę rozpakować i zaraz do ciebie wrócę.
- Dobrze kochanie leć.
Dziewczyna poszła do swojego starego pokoju. Rozpakowała swoje rzeczy. Gdy wracała usłyszała jak ktoś rozmawia w pokoju gościnnym. Postanowiła zobaczyć kto gości w tym domu. Gdy tylko podeszła do drzwi osłupiała. Nie wiedziała co mam myśleć. Na kanapie siedziała Violetta, Francesca i Camilla. Dziewczyny szybko wstały i podbiegły do szatynki.
- Natalia! Jak dobrze cię widzieć.
- Cześć? Co wy tu robicie?
- Opiekowałyśmy się twoją mamą.
- Ok. A dlaczego jej chcecie pomóc?
- Bo jesteś naszą przyjaciółką, a im się pomaga.
- Czemu tak zareagowałyście gdy miałam wyjechać?
- No bo po prostu, nie chciałyśmy się z tobą żegnać. Brakowało nam Cię najbardziej na świecie.
- I nie tylko nam – słowa Francesci bardzo zdziwiły dziewczynę.
- Co?
- No tak. Jest jeszcze ktoś kto bez ciebie nie potrafi żyć.
- Nie dziewczyny dajcie sobie spokój. Przecież nikt za mną nie tęsknił.
- Jak to nie?! A Maxi?!
Dziewczynę zamurowało. Maxi za nią tęsknił? Ojciec jej dziecka, które pozostawił wraz z nią? To nie możliwe. Ona nadal go kocha, ale wie, że on do niej nic nie czuje. Zrobiło jej się słabo. Usiadła szybko na łóżko. Jej przyjaciółki zaraz były przy niej.
- Nati, co się dzieję?
- On za mną tęskni? Czy Maxi naprawdę za mną tęskni?
- Tak słowo. Nie okłamałybyśmy Cię.
- Dziewczyny, możecie mnie na chwile zostawić same?
- Tak oczywiście. Jak będziesz chciała z nami pogadać to będziemy w salonie.
- Ok. Dziękuję.
Po paru chwilach dziewczyna została sama w pokoju. Wzięła szybko telefon do ręki i wykręciła numer do Maxiego.
- Halo?
- Maxi? To ja Nati.
- Cześć. Coś ważnego? Nie mam za bardzo czasu.
- Tak bardzo ważnego. Moglibyśmy się spotkać w parku za dziesięć minut?
- Ok.
Dziewczyna pozbierała się i szybko wyszła z domu. Jednocześnie cieszyła się na to spotkanie, ale też się go bała. Nie wiedziała jak zareaguje chłopak. Chciała mu to wszystko powiedzieć. Wszystko co skrywała przez osiem miesięcy. Coś o czym wiedziała tylko ona. Gdy znalazła się w parku zobaczyła jak chłopak już na nią czeka. Podeszła do niego.
- Cześć, Maxi.
- Cześć – powiedział obojętnie. – Co było tak ważnego, że musiałaś się ze mną spotkać.
Szatynka nic nie odpowiedziała tylko spojrzała się na swój brzuch.
- Natalia, widzę, że jesteś w ciąży. Czy to była ta bardzo ważna sprawa?
- Tak. Maxi…
- Co?! No pochwal się kto jest tatusiem? Pewnie jakiś przystojniak z Włoch? – dziewczyna nic nie powiedziała. Czuła jak łzy spływają jej po policzku. - Nie, to może ktoś z kim mnie zdradzałaś jak byłaś ze mną?
- Nie! – wykrzyczała.
- A to może pracowałaś we Włoszech jako prostytutka?
Dziewczyna nie wytrzymała. Usiadła na ławce i zaczęła płakać żywnymi łzami. Chłopak czuł się bardzo głupio. Nie chciał jej urazić. W końcu ją kochał i nie chciał by płakała i to przez niego. Usiadł na ławce i przytulił się do dziewczyny. Ona wtuliła się w jego tors nadal płakała. Po chwili chłopak się zadał jej pytanie.
- Powiesz mi czyje jest to dziecko?
- Maxi, to twoje dziecko.
Chłopak stał jak wryty. To jest jego dziecko. Czy to jest odpowiedni moment żeby jej powiedzieć co czuje? Siedział tak na ławce jeszcze chwile, aż w końcu się odważył i powiedział
- Nati. To moje dziecko?
- Tak.
- Muszę ci coś powiedzieć. Nie wytrzymam dłużej. Nie chciałem się tak żegnać. Nie wiedziałem co mam zrobić. Po prostu nie chciałem cię stracić. Kocham cię i chce być z tobą. Chce wychować nasze dziecko. Proszę wybacz mi to moja wina. Nie płacz nie chciałem. Chce być z tobą na zawsze.
- Maxi…
- Nic już nie mów.
Chłopak przybliżył się do niej i ją pocałował. Pragnął tego tak jak ona. Czekali na ten moment odkąd się dziś zobaczyli. Ona oddała mu jego pocałunek. Po oderwaniu się chłopak uklęknął na kolano i wyciągnął z kieszeni pierścionek, który chciał jej go dać od ośmiu miesięcy.
- Natalio, czy wyjdziesz za mnie?
- Maxi… Tak!

Chłopak pocałował dziewczynę i wrócił z nią do domu. I znowu ktoś podlał doniczkę z kwiatem. Odrosły wszystkie płatki tego kwiatka zwanym miłością. Wszyscy na nią zasługujemy. Nawet, ktoś kto nie chcę jej przyjąć. Miłość jest potrzebna każdemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz