środa, 26 marca 2014

Rozdział 13

Wiecie co, nie chce mi się czekać na komentarze. Kto zechce skomentować to proszę i z góry za niego dziękuję, a kto nie chce to proszę go tylko by nie przestawał czytać.
DEDYKACJA Ten post dedykuje znów dla Kasi Verdas, bo jest naprawdę genialną i wspaniałą dziewczyną, więc niech w to nigdy nie wątpi, dla Pauline Verdas, której dziękuję po raz enty za wsparcie i za to, że jest, E.V.P za pomoc na blogu (to dzięki niej tak wygląda) oraz Zosi (ANONIM) za to, że czyta te moje wypociny, zresztą tak jak reszta dziewczyn i mam nadzieję, że i Kasia i Zosia uporają się ze swoimi codziennymi problemami. Kocham was wszystkie za to, że po prostu jesteście i mogę na was liczyć.

Rozdział 13
„Kocham cię i nigdy nie przestanę.”

* Leòn – Dom Violetty *

Siedziałem i słuchałem jak Violetta śpiewa i gra. W życiu nie słyszałem nic równie pięknego. Nagle zabrałem jej nuty z pod nosa i dałem moje zaczęliśmy śpiewać „Voi Por Ti”. Wyszło idealnie. Podczas gdy śpiewaliśmy przytulaliśmy się do siebie. Nie wiem co było lepsze, to że razem śpiewaliśmy, czy to, że się przytulaliśmy. Grałem patrząc prosto w oczy Violetty. Ona chyba też. Patrzeliśmy sobie przez chwilę w oczy gdy nasze usta się złączyły. Chyba mnie trochę poniosło i położyłem Violę na łóżku. Nagle mnie odsunęła. Wiedziałem, że to za szybko, ale nie mogłem się powstrzymać. Nagle powiedziała
- Leòn, możemy to zrobić, ale nie teraz. Jest jeszcze za wcześnie na coś takiego. Kocham cię, ale proszę.
- Rozumiem cię i przepraszam. Za bardzo mnie poniosło myślałem… myślałem, że tego chcesz.
- Leòn, chcę, ale nie teraz. Kocham cię i nic co zrobisz nie zmieni moich uczuć do ciebie.
- Violetto, też cię kocham. Poczekam na ten odpowiedni moment – chciałem się zapytać za ile to będzie, ale to byłaby przesada. – Śpiewamy dalej?
- Leòn, możemy na dzisiaj skończyć, proszę.
- Tak oczywiście. Nie będę cię zmuszać do czegoś czego nie chcesz.
Siedzieliśmy przez chwilę na łóżku Violi. Nagle powiedziałem
- Chyba już pójdę.
- Nie, proszę zostań. Przy tobie mi jest tak dobrze.
- Dobrze. Dla ciebie zostanę.
- To może obejrzymy jakiś film.
- Ok. Ale ja wybieram.
Violetta wyszła z pokoju i po chwili przyniosła pudło z filmami. Było ich chyba tysiąc (przesadziłem). Wybrałem pewien horror. Oglądaliśmy go i gdy były najstraszniejsze momenty Violetta się do mnie przytulała. Film się skończył, gdzieś około 9.00. Dziwne, że niebyło nikogo w domu. Viola była strasznie zmęczona, więc usnęła na moim ramieniu. Powoli się położyłem. Tak by nie zbudzić Violi. Po chwili sam, zasnąłem.

***

Rano gdy się obudziłem Violetta jeszcze spała. Pocałowałem ją w policzek, a ona przytuliła się do mnie. Leżeliśmy tak przez dobre 10 minut i patrzeliśmy się w sufit. Potem powiedziałem
- Idź się przebrać i zaraz bierzemy się do ćwiczeń.
- Ok. Zaraz ci przyniosę jakieś rzeczy ojca.
Przechadzałem się po jej domu. Dziwne nikogo jeszcze nie było. Po trzydziestu minutach wróciła przebrana.
- Co tak długo? Stęskniłem się.
- Ja za tobą też. A poza tym to brałam prysznic. Proszę, oto ciuchy mojego ojca. Mam nadzieję, że pasują.
- Ok. Dzięki.
Powiedziałem i pocałowałem Violettę w policzek (przynajmniej chciałem). Violetta przekręciła głowę i pocałowałem ją namiętnie w usta. Położyłem ją na łóżku. Tym razem nie miała nic przeciwko. Zacząłem ją rozbierać, a ona mnie. Zrobiliśmy TO. Mój pierwszy raz i to z dziewczyną, którą naprawdę kocham. Niezwykłe uczucie. Gdy skończyliśmy szybko się ubraliśmy i poszliśmy na spacer. Violetta zauważyła piłkę jakiegoś dziecka na ulicy. Pobiegła tam, ale niestety nie zauważyła nadjeżdżającego samochodu. Potrącił ją i jakby nigdy nic odjechał. Zadzwoniłem po karetkę. Przyjechali po 3 minutach. Zabrali Violettę i mnie. Zadzwoniłem do Maxiego, Cami i Fran. Byli już po 10 minutach. Stałem tam i czekałem aż skończą robić Violce badania. Chodziłem w te i z powrotem. Muszę jej to powiedzieć to jest bez sensu. Po co ja i ona mamy się męczyć. Lubię ją i nie chcę jej dłużej okłamywać.
- Maxi, muszę jej to powiedzieć.
- Dobrze zrób to jak do niej pójdziemy.
- Co ty odwaliło ci. Jest teraz w kiepskim stanie. Musi mieć podporę. Powiem jej to jak wydobrzeje.
- Ok. Jak tam chcesz.
Czekaliśmy, gdy w końcu przyszedł lekarz powiedział
- Pani Violetcie nic nie jest. Po prostu straciła przytomność.
- Doktorze, czy mogę się z nią zobaczyć.
- Tak oczywiście. Sala 34. To tu za rogiem.
- Dziękuję.

* Violetta – Szpital *

Obudziłam się w szpitalu. Co?! Co ja tu robię? Nagle do sali wszedł Leòn. Ucieszyłam się, że jest tu ze mną.
- Leòn, co ja tu robię?
- Nie pamiętasz?
- Nie.
- Zobaczyłaś piłkę dziecka na ulicy, ale niestety nie zauważyłaś
nadjeżdżającego samochodu.
- Leòn cieszę się, że jesteś tu ze mną.
- A ja się cieszę, że nic ci nie jest.
- Cieszę się, że ciebie mam.
- Pytałem się doktora kiedy możesz wyjść.
- I co? Kiedy?
- Dziś popołudniu.
- Jak się cieszę.
Nagle Maxi zaczął kiwać głową w moim kierunku. Leòn przecząco pokręcił głową. O co mu może chodzić? Nieważne. Pewnie mi później powie. Leżałam wtulona w Leòna gdy zasnęłam. Obudziłam się z nim u boku o 16.00. Zapytałam się go
- Czy mogę już wyjść z szpitala?
- Tak – powiedział, a ja wzięłam go za rękę. Poprowadził mnie do parku. Usiedliśmy na ławce. Miał strasznie smutną minę. Widziałam, że chce mi coś powiedzieć, ale nie wie jak zacząć, więc mu trochę pomogłam (chyba)
- Leòn co się stało?
- Violetto – to, że powiedział do mnie pełnym imieniem nie wróżyło nic dobrego – muszę powiedzieć ci coś ważnego. Nie możemy się więcej spotykać.
- Ale dla czego?
- Zrozum ja… ja… ja cię nie kocham.
Co on mnie nie kocha?! Jak to?! Jeszcze dziś rano coś takiego, a teraz „nie kocham”?!
- Byłem z tobą, bo się założyłem. Nie kocham cię i nigdy nie kochałem. 

***

Obudziłam się z krzykiem. Na szczęście to był sen. Mam nadzieję, że się nie sprawdzi. Spojrzałam na niego. Chyba go obudziłam.
- Viola, co się stało?
- Miałam potworny sen. Czy ty jesteś ze mną dla zakładu?
- Skąd ci to przyszło do głowy? Ja cię kocham i nigdy nie przestanę.
- Leòn, ale czy na pewno mnie kochasz? Chcę mieć pewność, że cokolwiek by się nie stało zawsze będziemy razem.
- Jeżeli mi nie wierzysz mogę powtarzać to do końca świata. Kocham cię i nigdy nie przestanę. Kocham cię i nigdy nie przestanę. Kocham cię i nigdy nie…
Nie mogłam tego dłużej słuchać. Pocałowałam go. Wieżę mu, ufam i też go kocham. Jest naj ważniejszą osobą mego życia. Kiedy skończyłam poszłam się ubrać. Przyniosłam Leònowi parę ubrań taty i zabraliśmy się za próby.


Komentarze mile widziane. Kocham was wszystkich <3


5 komentarzy:

  1. Naprawdę świetny rozdział .
    Nie mam za bardzo czasu , żeby komentować .
    Więc przepraszam , że nie komentowałam poprzedniego rozdziału.
    Za wygląd trzeba podziękować Canneli , bo ona ustawiła szablon .

    Całuje :***

    E.V.P

    Ps. Dzięki za to u góry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Canneli dziękuję. Tobie też.

      Buziaczki :********

      Kama

      Usuń
  2. Oh dedkacja. Jak miło! 13 rozdział :) Jeszcze trochę i dojdziesz do momentu, że będziemy czekać na postu z powodu braku notatek :p
    Całuski
    Zosienia :*****

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, to ja Pauline XD Teraz będe jak "Sierra"
    Dedykacja dla mnie? Oh yeah!
    Świetne <333
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham cię<33
    Dziękuje ci za wszystko:)
    Prawie się poryczałam, ale to już wiesz<33
    Co do rozdziału to boski^^
    Ja prawie zawału dostałam gdy Leon powiedział, że to był tylko zakład:D
    Śliczny wygląd bloga, bardzo mi się podoba;)
    Czekam na next^^
    Buziaki:***

    OdpowiedzUsuń